CZAS NA PODSUMOWANIE ANNA JUREK

Witajcie!

Dzisiaj będzie pewnie sentymentalnie, ponieważ jest to dla mnie pożegnanie z Design Teamem sklepu Craftvena – po 11 miesiącach rozstaję się z Zespołem i Szefową, ale przede wszystkim rozstaję się z Wami, Kochani … 


Kiedy rok temu dołączałam do ekipy, nie zdawałam sobie sprawy, że moje dwa sezony umkną niczym jedna króciutka chwila… Pisałam do Was wtedy :  „Inspirowanie innych pomysłowych i artystycznie uzdolnionych osób nie jest łatwą sprawą i podejmuję to wyzwanie z obawą, że nie podołam zadaniu ... niemniej my - twórcy - lubimy przecież wysoko stawiać sobie poprzeczki :) Przedstawiam Wam zatem projekt, który rozpoczyna moją blogową przygodę w craftvenowym świecie. Projekt wykorzystujący liczne i różnorodne produkty, bogaty technicznie i kolorystycznie.” – pisałam, przedstawiając Wam mój pierwszy projekt dla marki Craftvena  i jednocześnie prowadząc Was przez pierwszy kurs - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/09/kurs-krok-po-kroku-dziewczeca-kartka-w.html
 

 

A potem otworzyły się pokłady moich pomysłów i posypało się tego więcej! A im bardziej się wkręcałam w tę nieoczekiwaną przygodę, tym większą radość mi ona dawała! Przez niemalże rok! Ileż się w tym czasie wydarzyło! No to na grubych liczbach:

·         7 kursów

·         13 inspiracji

·         łącznie 20 blogowych wpisów

·         i w sumie 37 projektów! W tym 3 albumy, 4 kartki w pudełku, 1 exploding box, art journal i mini art journal, 2 projekty halloweenowe, 1 shadow box, 1 ramka, 2 makiety, 2 młodzieżowe gadżety, 1 kalendarz adwentowy, 1 projekt bombki choinkowej, 1 scraperska choinka z ledowym oświetleniem, 1 podróżnicza walizka, 1 pudełko na zdjęcia, 1 luneta z recyklingu, 3 blejtramy, 10 layoutów - 12 projektów mixmediowych, typowo papierowych brak – każdy papier muszę usmarować jakimś smarowidłem, nic już na to nie poradzę – takie oprogramowanie :)

Na dowód uzależnienia od mediowania nawet papieru w albumie przytaczam wakacyjny album https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/09/inspiracja-wakacyjny-album-w-morskim.html


Choć na swą obronę podam jedyny chyba przykład pracy z papierem, w której nie użyłam mediów - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/11/scrapbooking-w-amerykanskim-stylu.html - za to bawiłam się wykrojnikami warstwowymi nadającymi elementom i głębi, i struktury, i przestrzenności.

 


 

Lecz już za tym pierwszym razem ostrzegałam lojalnie : „Przed nami jeszcze inne moje prace - we wszystkich jednak będę zachęcać Was do dużej staranności i podejmowania wysiłku. To nie będą prace szybkie , takie „na jednym oddechu”, raczej artystyczny maraton… :) Scrapbooking jest dziedziną sztuki, traktujmy nasze prace jak małe arcydzieła - a jak wiadomo, arcydzieło wymaga czasu i mnóstwa pracy. Jednym słowem, nie ilość, ale jakość. No i ... nie liczcie na clean&simple...  :) lub może inaczej - to jest moje clean&simple :)

Mówiąc o pracach czasochłonnych i maratonach, miałam na myśli przede wszystkim prace wieloelementowe i złożone, takie jak makieta pracowni Leonarda da Vinci, w której przeprowadziłam Was krok po kroku w skonstruowaniu jego tajemniczej szafy, ale i wskazałam wszelkie detale wypełniające wnętrze izdebki, a po drodze opowiedziałam o jego fascynującym życiu i twórczości - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/10/kurs-w-halloweenowym-klimacie-pracownia.html

 


 

Artystyczne maratony to również halloweenowy homedecor, a nawet trzy - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/10/mixmediowy-kurs-halloweenowy-homedecor.html - rozbudowana, gigantyczna wręcz kompozycja ścienna w dwóch częściach i niemniej okazały „kurzołap” na stolik :

 


 

Albo też niedawna makieta tropikalnej wyspy z ukrytym mini albumem tagowym w nietypowym kształcie tagów - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/06/mini-album-tropikalna-wyspa-dt-anna.html

 


 

Nie dajcie się jednak zwieść złudzeniu, że inne prace szły mi jak z przysłowiowego bicza trzasnął :) Jestem typem perfekcjonisty (zodiakalna Panna … :)) i to jest katastrofa… nad wszystkim myślę bez końca, przerabiam w głowie jakiś milion razy, bezustannie zmieniam koncepcję, błądzę … trwa to wieki – i czasami sprawdza się powiedzenie, że lepsze jest wrogiem dobrego :) ostatecznie jednak zawsze kończę usatysfakcjonowana wynikiem pracy – raz mniej, raz bardziej, ale jednak nie czepiam się siebie zanadto - Wy też nie czepiajcie się siebie! Macie być dla siebie zawsze największym przyjacielem i największym wsparciem! To, co dajecie sobie sami, to także daje Wam świat – wierzę niezbicie w psychologiczne prawo lustra!

Pokochałam scrapbooking dokładnie 6 lat temu, a on chyba pokochał mnie – spotykam na swojej scrapowej drodze dobrych ludzi, dostaję bonusy, których się nie spodziewam – tak było w przypadku Craftveny – Marta dwukrotnie zaprosiła mnie do współpracy i za to chciałabym jej podziękować – dziękuję i zawsze będę Ci wdzięczna za to, że uwierzyłaś w „pannę nikt” i otworzyłaś przede mną szanse i możliwości, których nikt by nie zaryzykował, bo to jak zakup przysłowiowego kota w worku. Myślę, że trochę z Ciebie ryzykantka :)

Ale też zdradzę Wam, że Marta nie miała ze mną lekko … Dwukrotnie pisałam na wariata i nie wyrobiłam się w terminie, przez co czwartkowe wpisy musiały pojawić się później – normalnie wylot z hukiem za taki klops, ale tu nie – Szefowa miała do mnie anielską wręcz cierpliwość! Dziękuję Ci Martuś, za wielką wyrozumiałość i wsparcie, jakie zawsze od Ciebie dostawałam!

Zdradzę, że zawaliłam z kalendarzem adwentowym - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/11/kurs-kalendarz-adwentowy-krok-po-kroku.html - którego 48 ręcznie konstruowanych pudełeczek, tona wycinanek i stos embossowanych detali, to wszystko po prostu mnie powaliło, ha, ha! :)

 

 

Dałam też plamę z inspiracją do pracy z kolekcją Nature Academia - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/06/nature-academia-w-roli-gownej-inpiracja.html  


 

Wyrozumiała Szefowa poprosiła, bym zrobiła coś z tej wówczas nowości na sklepowych półkach , jednocześnie zaznaczając wyraźnie „zrób cokolwiek chcesz” – tyle, że ja chciałam za dużo , bo ta kolekcja ma nieprawdopodobny potencjał! Nie umiałam podjąć konkretnej decyzji, zapadła decyzja, że będzie to wszystko, co mam w głowie. A potem się okazało, że to wszystko, to chyba ciut za dużo - a za dużo zabiera też za dużo czasu … dziś patrzę już na tę historię z dystansem, wręcz z uśmiechem i lekkim niedowierzaniem, że mam 47 lat i wciąż popełniam te same błędy! ale wtedy ryczałam jak bóbr z bezsilności, frustracji i własnej nieudolności, choć Szefowa zapewniała, że nic strasznego się nie stało, życie, trudno … – takie historie też mają miejsce w DT, z czego pewnie nie zdajecie sobie sprawy, bo nie trąbimy o porażkach w mediach, raczej dajemy pozytywny przekaz. Ale dziś jest wyjątek – dziś jest moje pożegnanie i czuję się „uprawniona” do pokazania Wam trochę zza kulis mojej pracy – także tego, że nie jestem botem, tylko ułomnym człowiekiem. I nie jestem też żadnym wielkim, nieomylnym ekspertem, który Was nauczał o sztuce – raczej niestrudzonym poszukiwaczem i niespokojnym artystycznym duchem, któremu daleko do ideału, choć zabrnął już ładny kawałek drogi.

Przygoda w DT jest świetna! Jest marzeniem wielu osób, była naturalnie i moim marzeniem i jestem Marcie bardzo wdzięczna za to, że wybrała mnie do swojego zespołu – dziś jednak powiem Wam coś na ucho – wcale nie musicie być w DT żeby tworzyć rzeczy piękne, wartościowe, żeby mieć z tego satysfakcję i żeby się rozwijać! Z wdzięcznością za stworzone mi szanse, których mam nadzieję nie zmarnowałam, z radością wracam w zacisze mojej scrapowni (którą widzicie na kafelku w nagłówku), gdzie nie czekają na mnie żadne terminy i żadne wysoko postawione sobie poprzeczki, gdzie czas płynie w innym trybie, jeśli nie tyka w nim zegar, a jeśli nie tyka – mogę pozwolić kotom spać w najlepsze na blacie i odłożyć pracę na jutro, mogę też w nieskończoność zmieniać koncepcje i kierunki działań. I powiedzcie mi, czy w gruncie rzeczy może nam się przytrafić coś lepszego niż po prostu tworzenie sztuki? Na luzie! No, chyba nie :)

Co więc będę teraz robić? Hm… najpierw czekają mnie jeszcze rodzinne wakacje, potem jeszcze rodzinne krótsze wypady, pewnie powstanie wiele, wiele albumów – jestem mamą trójki chłopców  - 16 letniego Maćka, 14,5- letniego Kacpra i 13 – letniego Filipa. To dla nich powstały młodzieżowe gadżety, o których możecie poczytać tutaj - https://blogcraftvena.blogspot.com/search/label/zawieszki

 

Jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że albumy, które pieczołowicie tworzyłam z każdego rodzinnego wyjazdu, są niestety unikatami, które pewnie pozostaną w domu, ale nie będą osobistą pamiątką każdego z synów. Na razie tworzymy taki nierozerwalny zespół, jednak kiedyś chłopcy opuszczą dom, by założyć swoje gniazda i wówczas dobrze byłoby, gdyby każdy miał pamiątkę ze swojego dzieciństwa, na dodatek pamiątkę stworzoną ręką mamy… Prawda? No więc postanowiłam robić z każdych wakacji cztery albumy – jeden dla nas, pozostałe dla nich. Problem tym większy, że wakacje mamy kilka razy w roku w związku z różnymi wyjazdami, do tego dzieci mają też swoje życie i mnóstwo wyjątkowych dla siebie momentów uwiecznionych na zdjęciach. Albumy trzeba więc robić także te całoroczne. I layouty, bo są szybkie, bo mniej rutynowe, bo dają szansę na dużą kreatywność i różnorodność, a także pozwalają na pewną ekonomię wykorzystania wszystkiego i czegokolwiek, do czego też Was zachęcam! A jeśli chcecie poznać moje sposoby na layout, zapraszam raz jeszcze na pierwszą część inspiracji https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/04/moje-sposoby-na-layout-czesc-i.html, gdzie prezentuję takie prace:

 


 

jak również na drugą część - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/04/moje-sposoby-na-layout-czesc-ii.html, gdzie zobaczycie pozostałe :

 


 

Przygotuję Was, że i tam sporo mediów – layout niby papierowa forma, a u mnie mediowo-papierowa i to w tych proporcjach :)

Zresztą, kto regularnie śledził bloga, ten wie, że media są moją wielką miłością, choć nie tworzę prac typowo mediowych – właśnie takie mediowo – papierowe. Świetnym przykładem, który Szefowa spuentowała krótko i trafnie „taki całkowicie Twój styl”, niech będzie tu art journal -https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/01/inspiracja-ksiega-z-krainy-czarow.html

 

Mówiąc o mediach i miłości do papierowo – mediowych połączeń, nie sposób nie wspomnieć o mojej fascynacji blejtramami. Bez dwóch zdań, korzystam z nich bardzo często i są dla mnie świetną kanwą do wszelkich artystycznych poczynań. Prezentowałam Wam ich kilka, począwszy od blejtramu , który wykorzystałam w pracy z kolekcją In full bloom! - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/03/in-full-bloom-mediowy-kurs-na.html

 

przez layout wykorzystujący kolekcję Nature Academia (Tak! Kocham kolekcje marki Prima Marketing!) https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/06/nature-academia-w-roli-gownej-inpiracja.html


aż po ostatnio prezentowany layout ze starym zdjęciem - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/07/powrot-do-przeszosci-sentymentalny.html

 

 

Zauważycie też zapewne na moich projektach, że mam szczególne upodobanie do wycisków i odlewów, mówię też o tym otwarcie – zdradzałam Wam więc jak pracuję z lekką masą plastyczną czy żywicą w kursie na mixmediowe bombki - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/12/kurs-mediowe-bombki-anna-jurek.html


oraz inne świąteczne produkcje - https://blogcraftvena.blogspot.com/2023/12/swiateczna-kreatywnosc-inspiracja-ania.html

 

Sporo odlewów i wycisków wykorzystałam do przygotowania mixmediowej i – co całkowicie „nietypowe” dla mnie – monochromatycznej w kolorystyce ramki z motywem budki telefonicznej - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/01/mixmediowa-ramka-inspiracja-anna-jurek.html

 



a także w przypadku mixmediowego shadow boxa - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/03/mixmediowy-shadow-box-ania-jurek.html

 

 


 Sporo elementów z masy plastycznej pojawiło się też w pracy z kolekcją Traveller (Tak, tak! Kocham też kolekcje Mintay Papers!) - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/02/mr-traveller-inspiracja-anna-jurek.html

 


 

Uwielbiam też w pracach wszelkie detale – także elementy z wykrojników, które w przytoczonych projektach mogliście zauważyć w nadmiarze. Szczególnie chętnie stosuję je natomiast w kartkach - https://blogcraftvena.blogspot.com/2024/02/kartki-wielkanocne-z-mintay-papers.html

 


 

Co jeszcze jest moim stylem? Choć, tak szczerze, sądzę, że nie mam jakiegoś jednego charakterystycznego stylu – KOLOR! Głęboki, nasycony, odważny – choć widzieliście i pastele. Z pewnością dużo faktury – pokazywałam Wam i tę mediowaną pastami/maskami, i tę embossowaną folderami do papieru, jak również tworzoną na gorąco z użyciem past bądź tuszy wraz z pudrami. Oprócz faktury, także struktura – prace moje nigdy nie były płaskie, są raczej bardzo obszerne przestrzennie! Wykorzystuję materiały z odzysku oraz materiały wprost z natury. Uwielbiam ponadto warstwować wzory tła i elementów, kocham stemplować, stosuję za to niewiele chlapań, bo mam do nich pewną awersję – są fantastyczne, ale niestety, nagminne… widzieliście je w moich pracach, ale niewielu – nie uważam, że są świetne zawsze i wszędzie, a niestety widzę je w sieci za dużo i za często. I pewnie mam przesyt… Zresztą, jestem z natury samotnikiem – lubię ciszę, spokój, podążam i w życiu, i w sztuce, mało utartymi szlakami… jak coś jest powszechne, to ogromnie mnie zniechęca… Dużo też zawsze mówię o indywidualności, o zachowaniu własnej tożsamości, o inspirowaniu się, ale nie kopiowaniu – znajdziecie takie sugestie w niemal każdym z 20 moich wpisów blogowych, w tym we wszystkich kursach.

Po co o tym mówię? Ponieważ myślę, że jest to bardzo ważne dla własnego rozwoju i przez wzgląd na poszanowanie pracy i dorobku innych twórców! Jestem też zdania, że mówi się o tym wciąż zbyt mało i nie przywiązuje adekwatnej wagi do zagadnienia. Żyjemy w dobie popularnych kursów na gotowy projekt, gdzie pracuje się według wskazówek osoby prowadzącej, a każdy kursant/kursantka kończy warsztat z identyczną niemalże pracą – klonem… Dlatego dla siebie poszukuję raczej mało dostępnych kursów technicznych – dających impuls do własnego dalszego eksperymentowania, a nie zaś kursów na wykonanie entego klona pracy, którą ktoś już zrobił, a cała rzesza uczniów wiernie powiela. Oczywiście – z korzyścią dla pewnej wiedzy i umiejętności, ale klonowanie jest chyba nie dla mnie :) Sama zaś zachęcam Was do eksperymentowania na własną rękę i na własne – niewielkie – ryzyko :)

A mówiąc o kursach na technikę, a nie projekt, nie sposób nie wymienić tu mojego mediowego guru – Tima Holtza! Jest to bowiem jedyny człowiek, który uczy potencjału mediów i narzędzi, a nie gotowego projektu – klona; nie wskazuje jednego potencjalnego sposobu, a roztacza cały wachlarz alternatyw. W mojej opinii, jako JEDYNY zdradza też sekrety swoich produktów, bez wdawania się w zaułki formuły chemicznej :) Mówi też, że nie rozumie dlaczego tak mało producentów wdraża artystów w detale właściwości swoich produktów. Aż chciałoby się skomentować kwestię słowami Mario di Rossi „Come on!” :) Tim jest jednak staromodny i romantyczny i to mnie tak w nim urzeka, poza tym, że jest absolutnym ekspertem i wizjonerem, przy tym człowiekiem empatycznym i niezwykle pozytywnym. Mówię to ja, która nigdy go nie spotkałam :) choć bardzo chciałabym i byłabym w stanie zapłacić nawet bardzo duże pieniądze za uczestnictwo w jego kursie na żywo. Póki co, zasoby jego wiedzy, którą darmowo dzieli się na swoich kanałach nadawczych, chłonę wszelkimi zmysłami, ale ponieważ, jak wspomniałam, lata mam już swoje, robię notatki z jego prezentacji! Wam także to polecam! Wiecie - kiedy oglądasz, to oczywiście wszystko wiesz, ale pamięć jest zawodna, natłok informacji zbyt intensywny, by tyle treści natychmiast zagościło w głowie na wieki wieków – i nie musi. Lecz kiedy masz notatki, możesz sprawdzić szczegóły kiedy tylko ich potrzebujesz – korzystałam wielokrotnie.

Dla przykładu pokażę Wam fragment mojego notesu:

 
 

Naturalnie prowadzę notatki z prezentacji prowadzonych również przez innych mediowych ekspertów, w tym oczywiście Finnabair, ponieważ, jak pamiętacie, używam ogromu produktów marki Finnabair i chcę wiedzieć o nich wszystko.

Robię też wzorniki, co widzieliście w moich kursach – pomagają bardzo w obraniu koncepcji i zaplanowaniu pracy, ponieważ podkreślę raz jeszcze, produkt w opakowaniu, a produkt na pracy po wyschnięciu, to najczęściej nie to samo. I znów podkreślę słowo „wyschnięcie”, a nie „wysuszenie” – media w większości przypadków zupełnie inaczej schną naturalnie i w sztuczny, podgrzewany sposób – w naturalnych warunkach nigdy nie występuje tak wysoka temperatura i tak niska wilgotność powietrza, jaką serwuje gorący strumień powietrza z nagrzewnicy. To w oczywisty sposób ma znaczenie, bo nie może nie mieć.


 

 
 

Notuję też swoje spostrzeżenia z własnych eksperymentów z mediami, te dotyczące ich gęstości, sprężystości, łatwości nakładania, trwałości po wyschnięciu, odczucia porównawcze między produktami, itp. – wieloma podzieliłam się z Wami w moich kursach. Wiedza o produkcie jest nieoceniona, gdyż pozwala zaplanować i osiągnąć zamierzony efekt twórczy, ponadto ułatwia poruszanie się w sferze mediów, pozwala świadomie kierować swoimi wyborami, także – kontrolować zakupy. Pominę oczywistą kwestię budżetu na to piękne, choć niezbyt ekonomiczne hobby :) Pozostaje jednak istotna kwestia ważności produktu – polecam Wam sposób Tima Holtza na jej maksymalne możliwe przedłużenie – wpychanie woreczka foliowego mocno do opakowania produktu, tak aby powietrze znajdujące się wewnątrz wypchnąć poza kontakt z medium – wiele osób błędnie interpretując te wskazówki jedynie przykrywa wierzch opakowania tuż pod nakrętką warstwą folii – to niestety nic nie daje – chodzi o to, by powietrze nie stykało się z produktem, gdyż wówczas pod jego wpływem medium bardzo szybko zmienia swoje właściwości chemiczne, nie wspominając, że twardnieje i wysycha.

I jeszcze mała podpowiedź – jedną ze wskazówek wielu ekspertów jest spryskiwanie wodą produktów mediowych w słoikach w miarę upływu czasu. Można tak robić jedynie z mediami na bazie wody – czytajcie opisy na opakowaniu. Ja jednak tego nie polecam. Znacznie lepsze efekty daje regularne przemieszanie produktu i wypchnięcie powietrza sposobem Tima Holtza. Skąd wiem? Próbowałam obu wersji i już nie planuję wprowadzać wody do produktu – poza konsystencją zmienia się też niekorzystnie nasycenie koloru, struktura, czasami dochodzi do rozwarstwień. Co polecam? Oznaczam słoiczki jako te, które muszę zużyć natychmiast i jako te, które już straciły swoje właściwości – jednak i te wykorzystuję mieszając z innymi mediami – najczęściej bazowymi – komponując swoje własne „smarowidła” albo tworząc dziwne tekstury – choć wiecie, pojęcie „dziwności” nie istnieje w sztuce :)

 


 

Pracując dla Craftveny obrałam sobie za „zawodowy” cel stworzenie pewnej bazy wiedzy i umiejętności, niezależnie od tego, że zarówno sam blog, który tworzyłam z Beatą i Martą, obfitował w ogrom wiedzy, jak i niezależnie od tego, że przez lata kanał You Tube zgromadził potężną studnię inspiracyjnych wód wszelkiego typu. Chciałam jednak zbudować własną przemyślaną i uporządkowaną bibliotekę rozwiązań ; starałam się więc poruszać wszelkie tematy, które leżały w zakresie moich zainteresowań, a wierzcie mi – jestem z natury dość ciekawska :) było więc i o papierze, i o mediach, i o pracy z mediami mokrymi, i suchymi, i o budowaniu kompozycji i o warstwowości, i o kolorze i fakturze, i o konstrukcji, wymiarowaniu, obliczaniu, i nawet o ratowaniu skuch … :) Starałam się też prezentować narzędzia i materiały różnego kalibru i różnej stylistyki – ale mieszczące się w ramach mojego gustu i moich kompetencji. Nie mam złudzeń, że nie byłam w stanie wyczerpać oceanu możliwości, mam jednak wielką nadzieję, że to, co pokazałam może okazać się dla Was przydatne.

Pisanie dla Was sprawiało mi zawsze wiele radości i miałam poczucie, że robię coś ważnego, ale mam nadzieję, że nigdy nie odebraliście mnie jako „ważnej” :)

Dziękuję Wam bardzo za wspólnie spędzony czas – i dziś, i przez ostatnie 11 miesięcy. Każda z tych chwil – tworzenia, przygotowywania wpisu, odpowiadania na Wasze przemiłe komentarze do publikacji, uskrzydlała mnie i motywowała do dalszej pracy. Dzięki temu miałam poczucie, że wszelkie te elementy wzbogacają mnie jako twórcę. Wspaniałe, nieocenione doświadczenie, za które dziękuję Wam z głębi serca! Nie mogę też pominąć podziękowań dla Szefowej – Martusiu, od danej mi szansy, po stworzone otoczenie, przez naginanie się do mnie, wspieranie i współpracę gładką jak pasta Lunar – dziękuję Ci z głębi serca!

Trzymam kciuki za dalszy rozwój marki Craftvena – od sukcesów sprzedażowych, gromadzenia większej i większej liczby wiernych klientów, po umacnianie pozycji na rynku ( w tym międzynarodowym!) oraz rozbudowaną gamę autorskich produktów ( o nadchodzącym światowym sukcesie mixvenek jestem całkowicie przekonana!)

Życzę Wam, Kochani, cudownej dalszej scrapersko – mediowej przygody! Czerpcie garściami wszelkie inspiracje i porady, filtrujcie te treści, aby dopasować je do siebie, dbajcie o swój rozwój artystyczny. I pamiętajcie – inspirowanie, a nie kopiowanie :)

 

Dziękuję!

Ania

Komentarze

Popularne posty