INSPIRACJA | KSIĘGA Z KRAINY CZARÓW - MIXMEDIOWY ART JOURNAL
Witajcie w nowym
roku!
Początek nowego
roku to dla mnie zawsze szczególny czas – podsumowań tego minionego, ale nie w
kategorii rozpamiętywania i rozliczeń, a w kategorii wdzięczności i poczucia
spełnienia. Przede wszystkim jednak to kolejny nowy początek – jak życie
darowane w grze komputerowej – czysta karta do zapisania najpiękniejszymi
obrazami! Niepowtarzalna nowa szansa! Tak więc styczeń zawsze napawa mnie
optymizmem, niespożytą energią i atakami bezgranicznej euforii w związku z tym,
że pomimo upływającego czasu i tykania zegara, wciąż czuję się młodo (cóż …
wiek to tylko cyfra, prawda?), a moja głowa pęka od nadmiaru pomysłów, planów i
marzeń.
A sprzyja temu
dodatkowo niecodzienny klimat karnawału. No i ja dzisiaj właśnie w tym temacie!
Z biegiem lat przekonuję się bowiem, że posiadam wewnątrz jakieś ukryte drugie
ja – wewnętrzne dziecko, które opiera się prawom wszechświata – nie rośnie, nie
dojrzewa i nie poważnieje… karnawał celebruje okrągły rok… dziewczynkę, która
nosi sukienki, ażurowe getry do kolan i wyhaftowany przez babcię fartuszek z
falbankami… nie ścina nigdy włosów (bo to boli), za to kocha nożyczki, które
uważa za najlepszy wynalazek ludzkości … pasjonatkę intensywnych kolorów,
polnych kwiatów i magicznych przedmiotów – jednak nie w stylu Harrego, o nie!
To wewnętrzne dziecko urodziło się w czasach, gdy o Harrym ani było słychać!
Były to bowiem czasy Alicji w Krainie Czarów, Ani z Zielonego Wzgórza, czy
Akademii Pana Kleksa, a najpiękniejsze baśnie Andersena i braci Grimm czytało
się do poduszki, by później mieć sny kolorowe, fantazyjne i uskrzydlające. Zaś
„skorupa” pokrywająca wewnętrzne dziecko zawsze przyoblekała się w karnawale a
to w królewnę, a to we wróżkę, a to właśnie w Alicję (choć był też epizod
fascynacji wiewiórkami…) Sama zaś Alicja od zawsze uosabiała jakiś
niedościgniony ideał wolności, ciekawości świata i odwagi, a jej przygody w
krainie czarów stanowiły obiekt zazdrości i pragnienia zakosztowania ich – od
ciasteczka po buteleczkę :)
Gdy więc „skorupa”
zobaczyła po wielu dekadach uśpienia grafiki i kolorystykę nowej propozycji
Prima Marketing, pękła wypuszczając na wolność wewnętrzne dziecko, które
natychmiast pobiegło za białym królikiem
- choć nie – najpierw pobiegło do Craftveny :) a dopiero później
ścigając królika wpadło w wir tego wszystkiego, co zakończyło się następująco :)
I jak tu nie kochać
nożyczek?! :) Jeśli więc jesteście ciekawi jak doszło do powstania księgi z
krainy czarów i jakich zaklęć użyłam do jej stworzenia, zapraszam! Robimy
kawkę, herbatkę, popijamy i zaczynamy!
Wszystko zaczęło
się od zapowiedzi medialnej tej właśnie kolekcji kolekcja Lost in Wonderland – a jak tylko pojawiła się w sklepie
Craftvena, natychmiast po nią „pobiegłam”! A przeglądając arkusze papierów, po
prostu oniemiałam z zachwytu! Ponieważ była tam nie tylko klasyka marki –
złocenia, elementy graficzne w dużych rozmiarach i dużej rozdzielczości, ale było
tam wszystko, o czym marzyłam i co tak bardzo kocham : kolorystyczna uczta,
kalejdoskop detali i galeria symboli, alegorii i skrótów myślowych. Tak jak w
dziele Lewisa Carolla z 1865 roku, które obfituje w symbolikę jakże absurdalnej
logiki snu stanowiąc punkt wyjścia do rozwijania koncepcji filozoficznych i
alegorycznych. Choć dla ścisłości powinnam powiedzieć – w dziele Charlesa
Lutwidge’a Dodgsona – bo to prawdziwe nazwisko autora, który był przede
wszystkim profesorem matematyki Uniwersytetu Oksfordzkiego – poważnie… - autorytetem
w dziedzinie algebry, logiki i geometrii, publikującym liczne materiały
naukowe. Z tego też powodu swoją literacką aktywność realizował pod pseudonimem
artystycznym jednocześnie odcinając świat i owoce swojej fantazji od poczynań
ściśle naukowych budujących jego profesorski autorytet i dorobek. Wyobrażacie
sobie inaczej? Gościa realizującego przewód profesorski, którego wszyscy znają
z opowieści o dziwacznej krainie, w której zwierzęta mówią, spotykają się na
podwieczorek lub prowadzą intrygi i gdzie postaci z gry karcianej uzyskują
cielesność, zła królowa chce wszystkim poucinać głowy, królik biega w
obłąkańczym amoku, a kapelusznik tka filcowe cuda podczas, gdy dziewczynka,
która wpadła do nory znacznie mniejszej niż ona sama, znajduje w niej kolejne
drzwi, klucze i poczęstunek służący do zmiany gabarytów… Rozumiecie :)
Przyznam, że początkowo nie miałam wizji, co właściwie chciałabym z tą kolekcją zrobić. Zazwyczaj nowe, pełne kolekcje poświęcam na albumy, dopiero później tnę na kartki, niemniej w tym przypadku nie było to oczywiste rozwiązanie – przez myśl przechodziły mi różne opcje, aż zdecydowałam się na pierwszą, która przyszła mi do głowy – książka! Odrzucałam początkowo tę ideę jako oczywistą i sztampową, a zazwyczaj w ten sposób opracowuję projekty dla Craftveny, aby mogły stanowić autentyczną inspirację twórczą, muszą więc być niecodzienne i inne od tego, co powszechnie obserwowane w internecie. Jednak pomyślałam, że projekt, który chcę Wam pokazać, tak czy inaczej będzie nietypowy – książka ale w innym wydaniu. Książka jako realizacja MOICH fantazji – o tym jak wygląda ten tajemny świat, do którego od lat ucieka moje wewnętrzne dziecko, a którego zaznać mogę tylko w wyobraźni – na szczęście… :)
Do realizacji tego,
co w wyobraźni, posłużyłam się więc starą książką w płóciennej oprawie, z
której wyrwałam większość stronic – zostawiłam kilka - po 4-5 sklejonych ze
sobą - i tak co jakieś 80 stronic, wyrwanych, jednak nie wyrzuconych – posłużą
mi do innych projektów! Odstęp między stronicami mojego projektu oszacowałam
„na oko” biorąc pod uwagę ilość materiału, którym dysponowałam, ilość pomysłów
na jego wykorzystanie oraz grubość książki. Płócienną okładkę przemalowałam
farbami metalicznymi Opal magic farby opal magic
oraz metallique farby
metallique marki Finnabair w kolorach rose
gold, aqua rose, spring bossom, romance
pink, plum preserves, stormy ocean i dark
forest. Na tak przygotowaną powierzchnię (bez zagruntowania)
nałożyłam fakturę wzoru za pomocą maski Mintay damask
i pasty volume paste
Stamperia. Po jej wysuszeniu pociągałam i wymienionymi wyżej
farbami, i białym gesso
Finnabair. Schemat ten będę później stosować także wewnątrz księgi
na sklejonych oryginalnych kartkach starej książki pokrytych ozdobnym papierem
scrapowym.
Przód okładki
ozdobiłam później odlewem żywicznym żywica
uzyskanym z foremki Prima/Finnabair Locks
and keys pobarwionym farbami metalicznymi, oraz woskami
Finnabair w kolorach vintage
gold, emerald
oraz indian
pink.
Zauważcie, że
ważnym elementem kolorystyki i struktury jest złoto – nie tylko wosku, ale i –
a może przede wszystkim – pudru do embossingu ( wybór
pudrów ) w kolorze gold,
którego drobne ziarenka przyklejają się do świeżej farby sypane szczyptą wprost
z palców lub, tak jak ja stosowałam, posypywane na powietrznię z łyżeczki łyżeczka
nuvo, pozostawione do przyklejenia się do farby w trakcie jej
zasychania, a następnie embossowane poprzez nagrzewanie nagrzewnicą
do embossingu. Przy czym
nagrzewam tylko do momentu kiedy puder zaczyna się lekko mienić i natychmiast
zaprzestaję – zależy mi na pozostawieniu ziarenek „pojedynczo”, a nie zlewaniu
ich w jedną strukturę – tak jak zazwyczaj robimy to embossując tekturki w
napisach na kartkach itp. Drugą z przyczyn takiej mojej techniki jest też fakt
wykonywania embossingu na żywicznym odlewie pokrytym farbą – intensywne
zgrzewanie mogłoby doprowadzić farbę do wrzenia, co doprowadziłoby do tworzenia
się nieestetycznych pęcherzyków, zgrubień, nierówności.
Z kolei grzbiet
księgi ozdobiłam napisem WONDERLAND uzyskanym z 4 warstw liter wyciętych
wykrojnikiem alfabetycznym Sizzix & Tim Holtz #665924, które przez uzyskaną
objętość tworzą iluzję wycisków z foremki. Giętkość papieru jednak umożliwia mi
dokładne przyklejenie liter do półokrągłego grzbietu. Oczywiście potem maluję
literki i embossuję według przedstawionego schematu. Sam napis ułożyłam jednak
celowo nie dbając o równość – to przecież fantazyjna księga, a nie podręcznik
do matematyki :)
Kompozycję na froncie okładki stanowi nie tylko odlew dziurki od klucza, przez którą wycięta z papierów Alicja zagląda pochyliwszy się nisko (tutaj elastyczność papieru pozwala mi na wygięcie i takie jego ułożenie, aby płaski fragment stworzył trójwymiarowość postaci), ale i liczne elementy takie jak wyciski grzybków z foremki i masy supelekkiej soft clay Stamperia czy elementy wycinane wykrojnikami – liście paproci (także embossowane, tym razem z koniecznością użycia tuszu w aplikatorze distress embossing dabber) i gałązki (wykrojniki Sizzix & Tim Holtz #666280 i #665210), jak również liczne kwiaty. Są one zrobione przeze mnie i wycinane wykrojnikiem w gładkim, ozdobnym papierze (podobny karton ozdobny znajdziecie w sklepie Craftvena) i również embossowane. Na potrzeby urozmaicenia struktury zastosowałam kwiaty płaskie z genialnego wykrojnika Sizzix & Tim Holtz #665210 oraz kwiaty przestrzenne z wykrojnika fiorinki Aga Cebula. Stosuję także obficie gazę apteczną, co zobaczycie również w środku projektu. Zaciekawieni? Zapraszam dalej!
A wewnątrz księgi
znajduje się osiem rozkładówek art journalowych, w których zastosowałam ten sam
schemat dotyczący faktury, co i na okładce, dodatkowo stosowałam także pasty
strukturalne jewel
paste marki Finnabair w kolorach : precious
rubies, true
emeralds i golden
dust. Są też i muchomorki z masy plastycznej malowane pastą precious
rubies i embossowane białym pudrem do embossingu, choć można i tylko samą pastą
– ja jednak wolałam posypać :) efekt ciekawszy!
Zrobiłam też ze
wspomnianego wykrojnika fiorinek kilka foamiranowych kwiatów (wybór
foamiranu), które barwiłam tuszami distress
oxide. Ale są także i kwiaty płaskie z wykrojnika, o którym
wspominałam, a który uwielbiam – bo dzięki warstwowości papierowych wycinków
efekt jest całkowicie nietypowy. Dodatkowo te płaskie kwiaty wyrzeźbiłam nieco
kulkowym dłutkiem dłutko do
formowania, więc i tak nie jest całkowicie płaskie.
W zależności od kolorystyki arkusza papieru na rozkładówce, używam gotowych elementów ozdobnych elementy die cuts z kolekcji i elementów wyciętych ręcznie z arkuszy – także tych nieprzeznaczonych standardowo do wycinania – zachowując spójność kolorystyczną.
Budując kompozycję
idę w warstwowość , bo nie przeszkadza mi, że nie mieszczę się w odstępach między
stronicami. To w końcu art journal – mam się pobawić w artystę! I dać upust
wszelkim swoim artystycznym fantazjom i poeksperymentować! Zatem eksperymentuję – tworze tło, barwię
odlewy, sypię pudrem i embossuję, układam warstwę papieru na warstwie gazy – i
tak jedna po drugiej i kolejna, a po niej kolejna… mieszam kwiaty płaskie
wycięte nożyczkami z kwiatami przestrzennymi Primy kwiaty
Prima pasującymi kolorystycznie. Wykorzystywałam między innymi zestawy #658809
i #930363.
Widzicie też, że upycham wewnątrz księgi odlewy i wyciski – tutaj ramka z
foremki Grungy
frames . Co ciekawe, umieszczam ją na rozkładówce, tak aby
wychodziła znacznie poza format strony. Daje to świetny efekt – zawartość aż
„wypływa” z księgi, a treść stron przenika się i jedna rozkładówka niejako
łączy się z kolejną poprzez wspólny motyw. Niemniej ważna jest tu staranność –
obustronne dekorowanie odlewu i najczęściej z obu stron różnobarwnie – gdyż
trzymam się koncepcji, że rozkładówki mają być utrzymane w spójności
kolorystycznej każdej z nich. Ponadto bawię się też doskonale rwąc papier, nie
tylko tnąc!
Bawię się bez końca
traktując to moje tworzenie jak terapię od codzienności. Robię to, na co mam
ochotę, postępuję intuicyjnie i wierzę, że zaprowadzi mnie to do ciekawych
efektów. Taka całkowita spontaniczność.
I ponownie – ramka
– tym razem z foremki Baroque Frames #969363 - wychodząca z ram oraz roślinność,
która wyrasta poza kompozycję, jakby mało jej było miejsca – ale wiecie
przecież, że nie mały format jest tu przyczyną – raczej zamysł, który realizuję
konsekwentnie dążąc do tego by realia świata czarów wychodziły z książki i
zarażały optymizmem i feerią barw!
Ale też spójrzcie
jak pięknie wszystkie te barwy uzupełniają się tworząc przecudną gamę kolorystyczną
– to chyba najbardziej urzeka mnie w kolekcji Lost in Wonderland!
I kto powiedział,
że intensywne nasycone kolory są trudne?! I że Prima to tylko pastele?! Prima
się zmienia – zatrudnia nowych projektantów, a oni wraz ze sobą przynoszą nowe
wizje artystyczne, nowe pomysły, odmienne gusta… Tak jak kolekcja Lost in
Wonderland zaprojektowana przez zespół The 3 Girls Tale – całe szczęście dla
mnie – nie wyobrażam sobie krainy czarów inaczej jak w głębokiej zieleni mchu,
z drobinkami złotego magicznego pyłu, w odcieniach od perłowego opalizującego
różu, do głębokiego bordo drogocennych rubinów, a do tego nutka morskiego
błękitu, czystej bieli i zieleni ogrodu.
Liczę na to, że
spodobała się Wam moja dzisiejsza inspiracja i być może zechcecie pójść w moje
ślady. Bawcie się sztuką i wychodźcie poza format i poza wszelkie ramy –
dosłownie i przenośni :) Przecierajcie nieznane ścieżki niczym Alicja
przemierzając Krainę Czarów i pamiętajcie, że czas nie istnieje! W końcu ile
może trwać wieczność? Mieszkańcy Krainy Czarów odpowiedzą : Czasami tylko
sekundę!
Życzę Wam Kochani
udanego roku 2024 – pełnego radości, spełnionych marzeń i wydarzeń codziennych,
które Was uskrzydlą, dodadzą odwagi i niewyczerpanej energii twórczej!
Dziękuję Wam
pięknie za wspólnie spędzony dziś czas!
Pamiętajcie, że w
sklepie Craftvena znajdziecie wszystko to, co spełni Wasze twórcze marzenia,
gdyż poza standardowo dostępnym asortymentem macie możliwość indywidualnego
kontaktu z Martą, która zrobi wszystko, by sprowadzić Wasze upragnione, choćby
i dość egzotyczne jak na polskie realia, produkty. Wiem, bo sama już wiele razy
przekonałam się, że w Craftvenie rzeczy niemożliwe załatwia się od ręki, na
cuda, trzeba poczekać krótką chwilę :)
Do zobaczenia
wkrótce – czyli za dwa tygodnie – zdradzę, że będzie znów kolorowo i soczyście.
Co dokładnie? Tego powiedzieć nie mogę :) Zapraszam – czekajcie – postaram się
znów czymś Was zaskoczyć!
Ania
Fantastyczna praca! Kady szczegół jest intrygujący!
OdpowiedzUsuńGenialne! Brawo za poświęcony czas!
OdpowiedzUsuń