MOJE SPOSOBY NA LAYOUT CZĘŚĆ II | INPIRACJA ANNA JUREK
Witajcie!
Kontynuujemy
dziś, rozpoczęty w moim poprzednim wpisie, obszerny temat : layouty. W
pierwszej części poznaliście pięć prac – dla przypomnienia tutaj.
Dziś przedstawię kolejne pięć. Omówimy moje metody pracy, techniki, ciekawe
patenty, podzielę się z Wami swoimi przemyśleniami i wskazówkami. Gotowi?
Zaczynamy!
LAYOUT NR 6 – MINIMALIZM NA BOGATO
Paradoksalny
tytuł nagłówka, powiecie… Ale zobaczcie sami – na pracy jest tak niewiele, a w
zasadzie jest bogactwo wszystkiego! Embossing na gorąco, wytłoczenia folderem,
stemplowanie, wykrojniki, tusze, mgiełki, niby monochromatycznie – a jest sporo
koloru! Jest i faktura, także warstwowość – a jednak płasko! Płaskie layouty są
tymi, które najlepiej się przechowuje i takie robię w 99% przypadków. Bo to nie
jest tak, że musi mocno wystawać , żeby robić dobre wrażenie. Czasami nie musi
wystawać wcale!
Jak więc
buduję warstwowość, która w zasadzie jest kompletnie płaska? Z pomocą
przychodzą foldery
do embossingu, których w sklepie Craftvena znajdziecie spory wybór.
Pracując na kanwie zdjęcia mojego syna Filipa wędrującego babiogórskim
szlakiem, postanowiłam wtopić niejako uchwyconą scenerię w tło papieru. A jako
papier bazowy wybrałam arkusz kolekcji Yes, I do
– i tu kolejna wskazówka, o której mówiłam już w pierwszej części, dwa tygodnie
temu – nie ograniczajcie się tym, że ślubna kolekcja, to tylko ślubna tematyka.
Jak się okazuje, arkusze potrafią okazać się całkowicie uniwersalne, a tutaj jest
tego doskonały dowód.
Motyw
plastrów drewna doskonale sprawdził się jako tło do wyeksponowania leśnej
fotografii. A ponieważ chciałam wtopić ją w tło, rozszerzyłam scenerię nieco
poza zdjęcie. Pierwszym krokiem było pokrycie miejsca „centralnego” – tutaj
przesuniętego poza punkt przecięcia osi symetrii - białym
gesso, tym cieńczą warstwą im bliżej granic gessowania. Na tym zabielonym
fragmencie ponaklejałam ukształtowane folderem do embossingu 3-D (Tim Holtz
& Sizzix #665375) kamieniste podłoże, zauważcie, że nie jest to po prostu
wytłoczony prostokątny kawałek papieru, a jego porozcinane fragmenty, tak by
lepiej imitowały naturę. Barwienie robiłam tuszami
distress oxide w kolorach hickory
smoke i iced
spruce, miejscowo stosowałam też distress
crayons – mediowe kredki linii distress, dopasowane kolorystycznie.
Z kolei górną część tła dopasowałam do barw na zdjęciu – są więc odcienie
zieleni od tych jaśniutkich - peeled
paint czy bundled
sage, przez mocniejsze – mowed
lawn, aż do najgłębszych - rustic
wilderness. Na warstwie gesso malowanie rozwodnionym tuszem za
pomocą pędzelka było i łatwe, i przyjemne, i przykładając zdjęcie, na bieżąco
mogłam kontrolować rozmieszczenie kolorów, zgodnie z zamierzeniem, by sceneria
zdjęcia wychodziła poza jego ramę.
Oprócz
podmalowania tła, odbiłam tymi samymi tuszami motywy liści paproci posługując się
stemplem z kolekcji Hit the road
- P13 oraz maską, którą miałam w zasobach. Z kolei wykrojnikami
liści paproci wycięłam w kalce i barwiłam w/w tuszami lub pokrywałam pudrami distress
glaze w kolorach rustic
wilderness i peeled paint elementy florystyczne okalające zdjęcie. (więcej
o technikach embossingu z użyciem produktów distress glaze mówię przy
okazji albumowej inspiracji oraz w
kursie na kalendarz adwentowy) A dzięki temu, że niektóre paprotki
są odbite bezpośrednio na papierze, niektóre zaś uzyskane są maską i
embossingiem, a najliczniejsze odrywają się od podłoża – przy czym zarówno te
tuszowane matowo, jak i embossowane z połyskiem, to właśnie te wszystkie
różnorodne zabiegi pomagają mi uzyskać warstwowość, która wcale nie jest
obszerna, dotknę dłonią i leży płasko, wygodnie ją przechowywać, a jednak, gdy
się na nią patrzy, to czuć powietrze w płucach!
Podobnie,
dwukrotnym nałożeniem distress
glaze scorched timber wykończyłam wykrój kliszy fotograficznej, którą
dla podkreślenia postaci, nałożyłam na zdjęcie – oczywiście „krzywo” – bo dla
mnie w tego typu pracach „prosto” zazwyczaj jest synonimem „nudno” :) a nudy
nie akceptuję …
Zdjęcie
zdobi też porwana kalka, dokładniej: dwie warstwy, a na niej sentencja
przewodnia odbita dabberem
z tuszem do embossingu i embossowana czarnym
pudrem Lindy's – i znów, jest to wspomniany stempel P13 z kolekcji
Hit the Road. A stempelków jest w zestawie aż 11 – wśród nich i inne napisy
zdobiące okolice zdjęcia, a także górskie trapery z nonszalancko rozwiązanymi
sznurówkami – i koniecznie musiałam je umieścić na pracy, ponieważ rozwiązane
sznurowadła są cechą znamienną mojego synka :) I ile by nie gadać, nic się nie
zmienia :)
I na koniec
zdradzę jeszcze inny patent obecny w tym projekcie – faktura robiona klejem na
gorąco. A ściślej rzecz biorąc – przedłużenia korzeni drzew powrastanych w
podłoże, wystających między kamieniami wyściełającymi ścieżkę szlaku, co
prezentuje zdjęcie. Oczywiście, aby te „korzenie” podbarwić, konieczne było
zagruntowanie, tak by nadać powierzchni porowatości. Do kolorowania użyłam
później mgiełki
distress oxide scorched timber nałożonej punktowo na „korzenie” w
kilku warstwach, ale zwróćcie również uwagę, że mgiełka ta, rozwodniona
atomizerem, wypływa niejako spod zdjęcia przyciemniając podłoże – znów : dla
kontynuacji tego, co na zdjęciu.
A
zwieńczeniem pracy są liczne chlapania mgiełkami
distress oxide w kolorach rustic
wilderness oraz scorched
timber, brzegi layoutu zaś wytuszowane są tuszem distress
oxide vintage photo.
Uff… to by
było na tyle … jeśli chodzi o layout nr 6, ale w kolejce ustawiają się już
następne, a zatem …
LAYOUT NR 7
– MIX MEDIA NA PAPIERZE
Obiecywałam
Wam ostatnio nowości rynkowe i oto pierwsza z nich – kolekcja Whispers
of the mountains - Alchemy of Art, idealna na layouty o tematyce
górskiej, leśnej, wakacyjnej, biwakowej, itp. Ja wykorzystałam ją do
uwiecznienia wspomnień z naszego spływu kajakowego. I tym sposobem przedstawiam
Wam inny patent na layout – kilka zdjęć, nie tylko jedno. Wkomponowałam je w
„gotowe” tło jednego z arkuszy. I przyznam, że wolę samodzielnie zbudowane tła-
co zobaczycie w layoutach nr 8 i nr 9, no i co widzieliście już w pierwszej
części layoutowych inspiracji. Natomiast to „gotowe” tło i ten konkretny arkusz
okazał się idealny dla mojego zamysłu, by podkreślić nasze zdjęcia słowem
TOGETHER (ang. RAZEM), a konkretnie sentencją „TOGETHER is my favourite place
to be” (RAZEM to moje ulubione miejsce), bo przecież nie ma znaczenia gdzie,
ważne z kim, prawda?
Same zaś
zdjęcia wydrukowałam na drukarce Canon Selphy CP-1300, którą mam już od kilku
lat i przyznam, że jest to najlepsza moja „scraperska” inwestycja. Naprawdę
najlepsza … Bez zdjęć nie zrobię bowiem ani albumu, ani layoutu – a to
najbardziej użytkowe formy artystyczne i na dodatek te, od których zaczęła się
moja przygoda ze scrapbookingiem, a później także z mix mediami. A wyjątkowość
tej drukarki polega na tym, że zdjęcia drukowane są metodą termosublimacji,
czyli zgrzewania kolejnych warstw folii, dzięki czemu zachowują się w
użytkowaniu dużo lepiej niż zdjęcia drukowane na papierze fotograficznym. Folia
nie wchłania wilgoci, media, które na nią chlapną, to nie problem, możecie
dotykać do woli – nie pozostaną widoczne żadne odciski palców. Wszelkie plany i
zabrudzenia z łatwością usuniecie wilgotną ściereczką, także klej, itp. No i
nie sposób nie wspomnieć o wielu opcjach formatów, rozmiarów, obramowań, upiększeń,
łatwości i dostępności drukowania, itd. W każdym razie ja tę drukarkę szczerze
Wam polecam!
Swoje
zdjęcia wydrukowałam jako rozmiar 7,5x10cm, dodatkowo z białą ramką wokół.
Jednak ramki przycięłam gilotyną
strzępiącą brzegi, co nadaje zdjęciom nieco charakteru, efekt
podobny do nierównych krawędzi dawnych zdjęć.
A wracając
jeszcze do pasty Guppy – zauważcie, że pasty ozdobne świetnie nadają się jako
farby! Mikroskopijne wręcz ilości pasty nałożone na pędzel ozdabiały okolice
zdjęć na zasadzie „podbicia” i wyeksponowania ich – zdjęcia bowiem przyklejone
są na płasko (co śmiało wykonacie klejem! A czego nie da się zrobić z
papierowym zdjęciem, bo zwyczajnie klej rozmiękczy papier fotograficzny i
pozostawi trwały ślad, papierowe zdjęcia podklejajcie wyłącznie taśmą
dwustronnie klejącą) Ważna też informacja dla Was – początkowo zdjęcia
przyklejam zawsze tylko na środku, a nie przy krawędziach – ponieważ później
budując kompozycję, stosuję te „podmalowania”, a też często wsuwam pod nie
jakieś elementy wycinane, wykroje, itp. Podobnie tutaj, posłużyłam się zestawem
do wycinania - Whispers of the mountains, a jego elementy pomogły mi
wzbogacić i dopełnić krajobraz w tle, jak również nas – wkomponowanych w ten
krajobraz.
Spójrzcie
również, że w zależności od sposobu nakładania past ozdobnych, uzyskać możecie
różne efekty – tutaj „tapowanie” pastą
Lunar paste - Grrr! imituje leśny mech, a poniżej gładkie
pociągnięcia szpachelki podkreślają krawędź papierowego arkusza.
Jeżeli interesuje Was temat past ozdobnych, dużo o
pastach Simona Hurley’a mówię w
kursie na artystyczny mixmediowy blejtram, zaś o pastach Finnabair w
kursie na dziewczęcą kartkę w pudełku, natomiast o pastach Ranger i
Nuvo w
inspiracyjnym poście - wakacyjny album w morskim klimacie. Zapraszam
do przejrzenia i tych treści w wolnym czasie, a póki co, przechodzimy do
następnego projektu:
LAYOUT NR 8
– WSZYSTKO CO MI WPADNIE W RĘCE
Mam dziwną
cechę, że we wszystkich otaczających mnie przedmiotach widzę pomysł na
artystyczny projekt. Tak było choćby z gałęziami
w kursie na halloweenowy homedecor albo opakowaniem
po jajkach w kursie na mixmediowy blejtram. Wykorzystuję różne
codzienne przedmioty na zasadzie recyklingu, czy upcyklingu i naprawdę sprawia
mi to frajdę. Zaś w poniższej pracy wykorzystałam … opakowania kosmetyków i
dawne zabawki moich synów jako … stemple. Efekt? No zobaczcie:
Wszelkiego
kalibru zakrętki posłużyły mi do odbicia kół i kółeczek – jako nawiązanie
kolorystyczne do motywu czerwonych desek na elewacji stodoły, drzwi składzika
na narzędzie ogrodnicze, czy oczywiście także ciągnika, który swą czerwień
dumnie prezentuje na grafice kolekcji P13 Farm sweet
farm. Czerwień i żółć są kolorami proporczyków, które wycięłam z
arkusza, by ozdabiały zaprezentowaną scenkę, by ich barwy przełamały i ożywiły
cały projekt – to przecież projekt dziecięcy, a uśmiech mojego 6-letniego
wówczas synka, Kacpra, dowodzi, że na wsi u babci i dziadka jest wesoło i
ciekawie! Tak – babcia Ania prowadzi ogródek warzywno-ziołowo-kwiatowy i tak –
dziadek Bolek uczy machać łopatą i wozi wnuki swoim boskim traktorem! :) A
skoro traktor … to i ślad jego ogromniastych opon … wykonany wytuszowaną oponą
… lego :) Guma była na tyle miękka, że dała radę, a tusz
wodny memento z łatwością zmył się z wszelkich jej zakamarków, tak
że teraz jeep Lego Filipa znowu może jeździć po jasnoszarym dywanie, bez
ryzyka, że umrę na serce :)
I jeśli
chodzi o stemplowanie nakrętkami, plastik jest dużo twardszy i odbicia
„stempli” są niedoskonałe, co jednak tylko dodaje charakteru, naturalności,
czyni efekt tym ciekawszym. No i pomaga mi uzasadnić wprowadzoną czerwień i
żółć, uczynić projekt spójnym – a to ważne. Posłużyłam się znów tuszami
distress oxide, tym razem candied
apple oraz fossilized
amber, które idealnie zgrały się z odcieniami obecnymi w kolekcji.
Jednak ponieważ jest i trochę zieleni, co oczywiste, bo latem na wsi jest
przede wszystkim zielono – tusze bundled
sage i peeled
paint umożliwiły mi podmalowania i chlapania dla uzyskania spójności
barwnej z zielenią wyciętych elementów florystycznych, w tym drzew wyciętych ze
scenek graficznych obecnych w arkuszach kolekcji. Chlapania i tuszowania
brzegów wykonywałam też wspomnianym czarnym tuszem. Tym czarnym odbijałam
pajęcze sieci oraz inne – tym razem „prawdziwe” już – stemple z moich zasobów,
dziś już niedostępne w sklepie. I tu kolejne przemyślenie – bo jak sądzę, warto
inwestować w narzędzia pracy – nie przemijają, jak zużyty papier i nie
wysychają jak dawno otworzone media, są ponadczasowe, niezniszczalne, będą
cieszyć Was latami i będziecie odkrywać je na nowo i wciąż na nowo się w nich
rozkochiwać :) A inny argument – czasami te „niespełnione miłości”, jeśli
zechcecie kupić je wówczas, gdy się wreszcie zdecydujecie, niejednokrotnie są
już po prostu niedostępne.
No i kończąc
wątek, powiem Wam, że w layoutach, które robię, niezwykle częstym zabiegiem
jest darcie papieru, w różnej formie, ale jednak darcie papieru. Daje to
ciekawe efekty. O wiele ciekawsze niż równiutkie przycięcie i czystość linii.
Zachęcam!
LAYOUT NR 9
– NAKLEJKI, ACH NAKLEJKI!
Tego typu
layoutów nie robię aż tak często, ale jeśli już – to w naklejkach nie mam
umiaru! Służą one wówczas już nie jako element podkreślający przekaz pracy –
motywacyjna, budująca sentencja, czy krótka adnotacja wiążąca się ze zdjęciem. Służą
jako narzędzie twórcze pomagające uzyskać określony zamysł. Tak było i w tym
przypadku:
Pracowałam
na kanwie arkuszy najnowszej kolekcji Mintay Papers Coastal memories,
które połączyłam – jeden przycięty nałożony jako „wierzchnie płótno”, zaś
podkład swoimi liniami zainspirował mnie do oblepienia go całym naręczem naklejek
Rustic charms, bo tymi dysponowałam, ale zarówno ich kolorystyka,
jak i sentencje, doskonale pasowały do barw arkuszy i ogólnego wydźwięku pracy.
A jeśli
przyjrzycie się dokładnie, przekonacie się, że projekt ten jest w gruncie
rzeczy swoistym listem miłosnym do tego gościa w kompozycji – mojego
najstarszego syna, Maćka.
Kolejny
dowód na to, jak świetna jest wspomniana wcześniej drukarka Canon Selphy –
Maciek został dostosowany skalowo do wymiarów domku plażowego, desek
surfingowych i palm – wydrukowany i wycięty ze zdjęcia, a następnie umieszony w
tym raju zaimprowizowanym na egzotycznej plaży. Dodatkowo ogrom die
cuts z kolekcji Coastal memories i koralowce wycięte wykrojnikami i
pokryte pudrami distress
glaze stwarzają tu krajobraz przywodzący wspomnienia naszych
ubiegłorocznych wakacji, w czasie których gość ze zdjęcia spędzał na plaży całe
dnie, grając w siatkówkę, jedząc frytki, tropiąc kraby lub nurkując na rafie
koralowej.
Stosuję też
w projekcie mnóstwo stemplowania, w takim bardziej journalowym stylu –
stempelki są z moich zasobów, przywodzą na myśl przyciski urządzeń do
odtwarzania muzyki lub filmów – i jest to jeden z elementów podkreślających
młodzieżowy charakter pracy.
Ponadto
posłużyłam się tu czarnym
cienkopisem Pentel Tradio do obrysowywania zarówno przyklejonych
naklejek, jak i nałożonego górnego arkusza, ale co więcej – do rysowania po
wyciętych elementach, a także po odstemplowanych uprzednio wzorach. Rysowanie
po elementach nadaje im nieco innego wyrazu – jakby był to szkic.
Eksperymentowałam. Albo inaczej: zagadałam się telefonicznie z moją mamą robiąc
obramówki i … nawet nie wiem kiedy zaczęłam pociągać kreską dowolne elementy…
Ale jak to często bywa, niezaplanowane, spontaniczne działania mogą prowadzić
do ciekawych odkryć :)
Efekt
szkicowania bardzo mi się spodobał, czyni elementy wyrazistymi i nadaje
zupełnie innego charakteru, z pewnością jeszcze to powtórzę.
A na koniec
zdradzę, że mam prawdziwego „fisia” na punkcie motywów podróżniczych i do
uzupełnienia nieco pustego prawego górnego rogu użyłam pasty
Lunar - Grrr! przetartej
przez podróżniczą maskę z moich zasobów. Kolor pasty genialnie współgra z
odcieniem drukowanego tekstu na naklejkach ( i znowu : spójność!) I do
znudzenia – spójność także w tym, że skoro obrysowywałam cienkopisem elementy
tekstu, arkuszy, wyciętych grafik – obrysowałam i wyschnięty wzór.
LAYOUT NR
10 – KLIMAT RETRO
Retro
zawsze, ale to zawsze daje dobry efekt! W scrapbookingu, który polega też
przecież na wydobywaniu i podkreślaniu piękna papieru, te motywy starości , czy
raczej udawanej starości, sprawdzają się wyśmienicie. Zwłaszcza, w layoutach, w
których wykorzystujecie dawne zdjęcia, nawet jeśli świeżo wydrukowane.
W ostatnim
projekcie, który chcę Wam zaprezentować posłużyłam się nie jednym, nie dwoma,
ale całym zestawem dawnych zdjęć, tak dawnych, że dziś wydają mi się wyjęte z
innej czasoprzestrzeni :)
Zdjęcia z
naszej podróży poślubnej, którą spędzaliśmy w Egipcie, kiedy pokochaliśmy ten
kraj do tego stopnia, że od owych blisko już 19 lat wracamy tam regularnie.
Mówiąc o
innej czasoprzestrzeni, zwłaszcza, że zdjęcia prezentują nasze zwiedzanie
Kairu, nie sposób nie pomyśleć o dawnych odkrywcach kultury staroegipskiej… W
wystylizowaniu layoutu na tak stary pomogły mi po pierwsze genialne papiery z
kolekcji Traveller
– niedawnej nowości Mintay Papers, jak również elementy wycinane z arkusza do
wycinania, czy die
cuts, czy też elementy wycięte z bloczka
uzupełniającego Traveller, ale również wykroje kliszy
fotograficznej, w które wkleiłam malutkie, dostosowane dzięki możliwościom
wydruku w Canon Selphy, niemalże miniaturowe fotografie. Ale są i dwie większe.
Widzicie zatem, że z powodzeniem możecie zastosować na pracy tego typu mnóstwo
zdjęć, co więcej – mnóstwo różno formatowych zdjęć.
Wycięte
wykrojnikiem ramki kliszy fotograficznej pokrywałam pudrem distress
embossing glaze scorched timber – on daje równiutką glazurowaną
powłokę – ale jeśli zrobicie tak jak ja, że zetrzecie miejscami warstwę pudru, da
to efekt nierówności, wiekowości tej kliszy.
Podobnie
wiekowy wydaje się arkusz papieru, a właściwie dwa… bo znacie z poprzedniej
części mój patent na usztywnienie layoutu – podklejanie tekturowym arkuszem,
bądź też drugim arkuszem. Tutaj właśnie ten patent – podklejenie drugim
arkuszem. A w tym pierwszym – górnym, zrobione dziury , wyszarpane (podobnie
jak i wszystkie krawędzie projektu) i podbarwione wielorako : po pierwsze
oksydowany wodą tusz distress
oxide scorched timber, po drugie Jewel
paste Finnabair, a po trzecie pasta
woskowa indygo SeeArt.
Do
spotęgowania efektu posłużył mi duży element graficzny – balon – wycięty z
jednego z arkuszy. Balon, co nie do końca oddają zdjęcia, został miejscowo
pokryty embossingiem – posłużyłam się tutaj pisakiem do embossingu marki
Ranger, a następnie moimi ulubionymi pudrami distress glaze w kolorach antique
linene, vintage
photo, scorched
timber oraz weathered wood.
Widzicie
też chlapania mgiełką
distress oxide scorched timber oraz zastosowanie proszków magical
shaker – tak na samym balonie, jak i tle arkusza. Natomiast w
kompozycji ozdobnej na balonie, główną rolę odgrywa wycisk z masy lekkiej
Stamperia uzyskany foremką
do odlewów z motywami kompasów. Oczywiście wycisk po wysuszeniu
został pomalowany wspomnianymi w tym wpisie mediami. Całość kompozycji
zwieńczają kwiaty. Dokładniej – foamiranowe poinsecje Karta Wstępu, które
zakupiłam w sklepie w sezonie świątecznym 2022… trochę przeleżały, aż nadszedł
moment, by wystąpiły w projekcie absolutnie dalekim od świątecznego, udając
róże pustyni, na dodatek – mediowane miką z zestawu Vintage Roses Finnabair
oraz proszkami Magicals
- Outer Space, jak również pastą woskową indygo.
Retro, z
połyskiem, ale też z rdzą, no i przede wszystkim z dużym sentymentem do
najcenniejszych wspomnień…
10 layoutów.
10
różnorodnych stylistycznie projektów.
10 x
mnóstwo różnorodnych rozwiązań technicznych i artystycznych.
10 x
kilkadziesiąt minut tworzenia, aby zainspirować Was z możliwie każdej strony –
papierem, mediami, niestandardowymi rozwiązaniami.
Czy
inspiracja się udała? Tego jestem bardzo ciekawa! Dajcie znać, co sądzicie o
tej formie wpisu. Chętnie poznam Wasze opinie.
Tymczasem
dziękuję Wam za wspólnie spędzony czas i życzę wszelkiej kreatywności w
odkrywaniu formy layoutów jako esencji scraperskiej twórczości i kreatywności.
A granic tu nie ma, do czego mam nadzieję udało mi się Was przekonać :)
Do
usłyszenia wkrótce!
Ania
Komentarze
Prześlij komentarz