czwartek, 28 września 2023

INSPIRACJA – WAKACYJNY ALBUM W MORSKIM KLIMACIE

 

Witajcie!

No i mamy koniec września, przyroda i kalendarz krzyczą, że to już jesień, a ja … cóż … udaję, że nie widzę i nie słyszę… A przecież obiecywałam Wam poprzednio jesienne wibracje, prawda? Hm.. no to okaże się teraz, że nie dotrzymałam słowa, za co przepraszam, ale ostatecznie z jesienią jeszcze zdążę, a lato należy pożegnać z pompą, jeśli było cudowne. A moje było! I wspomnienia są wciąż świeże i żywe, zwłaszcza, że album dopiero co powstał i oglądaniu nie ma końca :)

O tym, gdzie się wybraliśmy, nie muszę dużo mówić, bo już z okładki wywnioskujecie, że to rafowe klimaty, zatem : tak - Egipt! Napis tytułowy wykonany z liter uzyskanych z odlewu żywicznego w foremce, zdradza dokładną lokalizację miejsca: El Malikia. Jeśli to Wam coś mówi, wiecie, czym się zachwycać, jeśli nie – zachęcam, poszperajcie w sieci, a najlepiej sami się wybierzcie!

Rodzinny czas w miejscu takim, jak to, aż prosi się o uwiecznienie w ręcznie robionym albumie, zwłaszcza, że można rozplanować go dowolnie, zgodnie z ilością zdjęć, ich kolorystyką i klimatem.  Większość naszych zdjęć to zdjęcia na tle morza i rafy koralowej, ujęcia zrobione na gorącym piasku plaży lub na tle egzotycznej roślinności strefy zwrotnikowej. Taka sceneria poniekąd wymusza stylistykę albumu, ale poddanie się jej, to jak sprzężenie zwrotne – tło dla zdjęć staje się jednocześnie czynnikiem, który intensywnie uwydatnia ich nastrój i wyjątkowość. Ogląda się taki album wspaniale, a obrazy które wyświetla nam pamięć, przesuwają się lawinowo, powracają wspomnienia i towarzyszące im emocje. Czyż nie o to chodzi w albumie z rodzinnymi zdjęciami? Zatem warto trochę się wysilić i pogłówkować, jak rafę koralową stworzyć na papierze, jak uczynić ją żywą wprowadzając na karty morskie stworzenia i jak pustynną spiekotę czy chłód morskiej bryzy zamknąć w prostej formie kilkunastu papierowych stron.

Mnie z pomocą przyszło kilka fantastycznych produktów, tradycyjnie dostępnych w sklepie @craftvena, które postaram się Wam przybliżyć. Podpowiem, co w nich wyjątkowego i uniwersalnego, jak z nich korzystać i przeprowadzę Was przez niektóre szczegóły moich pomysłów, zamierzeń i procesu twórczego. Zaczynamy!


Jeśli album, to jak najbardziej gotowa baza marki Eco Scrapbooking https://www.craftvena.com/?s=eco+scrapbooking&post_type=product i właśnie z takiej bazy korzystałam (dokładny produkt – Bazyl kraft pionowy dostępny w @craftvena na indywidualne zamówienie) Produkty tej marki są już znane na rynku i cenione za perfekcję wykonania, wysoką jakość i względy estetyczne. Dla mnie dodatkowym atutem, jest oszczędność mojego czasu, którego jako mamie trójki chłopaków, naturalnie wiecznie mi brak :)

Album producenta ma 6 kart otwartych u góry w związku z bindowaniem hidden hinge – ja zawsze zaklejam kieszonkę, ponieważ nie korzystam z opcji wkładania kart. Za to korzystam z dodatkowych arkuszy papieru kraftowego https://www.craftvena.com/produkt/papiery-kartony-gladkie-305x305-cm-wymiar-6-arkuszy-w-zestawie-kraftowy-300-g-m2-gramatura-mintay-papers/ dorabiając do każdej karty boczną klapkę szerokości niemal tej, co wartość strony – dzięki temu uzyskuję czterostronicową rozkładówkę po otwarciu lewej i prawej klapki. Powtarzam ten nudny schemat na wszystkich stronach :) ale ma to pewien plus. Albumy takie może oglądać mój kochany mąż :) moi synowie :) osoby niezaznajomione bliżej ze scrapbookingiem… Przeglądanie jest wygodne, nie nastręcza trudności typu „a jak się to otwiera?”, nie wystawia na próbę naszej (zwłaszcza naszych mężczyzn) cierpliwości w wiązaniu kokardek, sznureczków.., nie powoduje frustracji, gdy po odkryciu sposobu na otwarcie jednej strony, kolejna przynosi następną zagadkę i główkowanie zaczyna się na nowo… :) Wiecie – kto ma faceta w domu, ten wie, a kto ma czterech, to już całkowicie mnie rozumie :) Ale przyznam się Wam, że gdy ze względu na wygodę rodziny zrezygnowałam z wszelkich wiązadeł, różnych otwierano-zamykanych patentów, kombinacji w stylu „zaawansowana akrobatyka” … poczułam się cudownie! Jako początkująca scraperka ślepo naśladowałam internetowe wzorce wierząc, że scrapbooking na tym właśnie polega i tak to ma być, choćby nie wiem co! Rodzina niechętnie przeglądała albumy, bo nie wiadomo było, kiedy „królik wyskoczy z kapelusza”, a ja z boku obgryzałam paznokcie w obawie, że ktoś coś urwie i zepsuje. Bez sensu… Zachęcam Was, jednym słowem, do prostych technicznie rozwiązań, a totalnego szaleństwa w fakturze, stylistyce i mix mediach. To w tym zrobimy artyzm i to ten artyzm będzie na pierwszym planie, nie „kapelusz” i nie „królik” :)



Wiecie już, jak wygląda szkielet mojego albumu. I od tego punktu zaczyna się zabawa! Na początek idą tusze distress – głównie vintage photo w wersji oxide https://www.craftvena.com/produkt/rang-tusz-w-poduszce-wodny-distress-ranger-distress-oxide-75x75-mm-wymiar-1-szt-brazowy-vintage-photo/ , w niewielkim stopniu też rusty hinge https://www.craftvena.com/produkt/tdp40125-rang-media-tusz-w-poduszce-wodny-distress-ranger-mini-distress-ink-35x35-mm-wymiar-1-szt-brazowy-rusty-hinge/ . Korzystając z przyborów do tuszowania i blendowania https://www.craftvena.com/?s=blending&post_type=product pocieram papier kraftowy po wszystkich krawędziach tuszem vintage photo oxide – moja poduszka nie jest pierwszej świeżości, ale dzięki konieczności tuszowania przy dość już suchawej poduszce, odkryłam świetny i szybki sposób na oksydację – poduszkę tuszu spryskuję wodą z atomizera i delikatnie zwilżając gąbeczkę, pocieram nią krawędzie papieru. Kolor już na starcie jest mocno utleniony i zyskuje kredowe wykończenie, takie jakby „z nalotem”. Cudownie! Cóż lepszego może się przytrafić w procesie twórczym albumu, który z koncepcji jest starą księgą ukrytą w zamkniętej skrzyni na statku przemierzającym Morze Czerwone? Miejscami brzegi pocieram również bardzo delikatnie tuszem rusty hinge, który ma intensywny, pomarańczowordzawy odcień – aplikacja musi być dawkowana z aptekarską czujnością.

                W identyczny sposób postępuję z przyciętym do wymiarów stron papierem zestawu Sign of the Times marki Ciao Bella https://www.craftvena.com/?s=sign+of+the&post_type=product. To dość dawna kolekcja, ale jeszcze znajdziecie ją w sklepie. Polecam z dwóch powodów – wykorzystacie zarówno tworząc morski album z przewodnim motywem fal, koralowców, ryb, koników morskich, żółwi i łodzi, ale także świetne prace tematyczne – fizyczne, chemiczne, biologiczne, astronomiczne czy astronautyczne. Podpowiadam, bo wkrótce Dzień Nauczyciela i bardzo możliwe, że tematyczne grafiki i wzory będą Wam przydatne przy tej okazji!

                Zwróćcie też uwagę, że wiele stron w moim albumie to nie arkusz przycięty do wymaganego formatu, ale kolaż resztek papierów – przedartych, wytuszowanych i podmalowanych po przedartych brzegach i sklejonych na kraftowym tle bazy. Te skrawki pochodzą nie tylko z w/w kolekcji, ale też z Maxi Creative Pad - Pastel Fabrics - marki P13 – tło imitujące jutę czy też grube płótno miało za zadanie oddać strukturę papirusu, tak przecież charakterystycznego dla sztuki staroegipskiej, ale i dzisiejszej ikony turystyki – handlu lokalnymi pamiątkami. To tak w temacie wzoru w tym albumie, przyznam natomiast, że kolażowanie kart tym sposobem to mój niezwykle częsty zabieg – idealny patent na wykorzystywanie papieru scrapowego do ostatniego skrawka. Wiemy przecież, że to hobby jest cudowne, ale niezbyt tanie – nie możemy pozwolić sobie na to, żeby niewykorzystane pieniądze lądowały w koszu na śmieci… To jest właśnie moje motto, mój styl pracy i doświadczenie, którego nabrałam po obaleniu kolejnego scrapowego mitu, że na jednej karcie ma być jeden równiutko docięty kawałek papieru ozdobnego – nie, nie musi :)



Po wytuszowaniu przyciętych arkuszy dziurkuję ich rogi szpikulcem https://www.craftvena.com/produkt/656380-narzedzia-do-wypychania-szpikulec-metal-tworzywo-sztuczne-z-oslonka-niebieski-szary-sizzix/ i ozdabiam ćwiekami Idea-ology od Tima Holtza https://www.craftvena.com/produkt/th92703-timh-elementy-ozdobne-metalowe-cwieki-uniwersalne-4-mm-wymiar-szerokosc-lebka-99-szt-w-zestawie-multikolor-antyczne-srebro-mosiadz-miedz-tim-holtz-idea-ology-long-fasteners/ - korzystam z ćwieków w kolorze mosiądzu. (Po przeprowadzeniu ich przez dziurki, rozchylam skrzydełka, zabezpieczam taśmą dwustronną i dopiero wówczas naklejam na papier bazowy.) Wygląda, jakbym przeprowadziła ćwiek przez papier kraftowy, ale to tylko złudzenie odbiorcy. Zabieg jest opcjonalny, ale takie detale czynią często efekt „wow”. Jak to mówią, „diabeł tkwi w szczegółach”.



W dalszej kolejności wykorzystuję woski https://www.craftvena.com/produkt/media-wosk-metaliczny-turkusowy-tuba-20-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-wax-emerald/ , https://www.craftvena.com/produkt/963965-media-wosk-metaliczny-mosiadz-pojemnik-zakrecany-20-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-aged-brass/ oraz https://www.craftvena.com/produkt/963958-media-wosk-metaliczny-zloty-pojemnik-zakrecany-20-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-vintage-gold/, a także metaliczne farby https://www.craftvena.com/produkt/media-farba-akrylowa-metaliczna-niebieska-pojemnik-zakrecany-50-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-stormy-ocean/ i https://www.craftvena.com/produkt/media-farby-akrylowe-metaliczne-dwutonowe-opal-magic-niebiesko-zloty-pojemnik-zakrecany-50-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-blue-gold/ do dodatkowego ozdobienia zarówno naklejonych arkuszy, jak i widocznego kraftowego „szkieletu” albumu. Za przybory służą mi stary pędzelek – do farb metalicznych – i palec – do wosków. Paluchem i pędzlem smaruję zresztą nie tylko brzegi kart, ale widoczny na zdjęciach wykrój imitujący sieć rybacką czy narożniki w zdjęciach – oba elementy wykrajane w pozostałych po zrobieniu klapek konstrukcyjnych fragmentach papieru kraftowego, następnie intensywnie oksydowanych tuszem.  Nie zapominam też o moim wiernym przyjacielu – paznokciu, którym drapię krawędzie , dzięki czemu uzyskuję efekt drobnych przerwań i pęknięć linii cięcia – znowu podkreślę – nigdy przenigdy nie robię tego nożyczkami!



Widzicie też oczywiście, że grafiki kolekcji Sign of the Times obfitują w morskie elementy – takie jak statki czy morską faunę. Same w sobie są piękne, ale może by je jeszcze trochę upiększyć? Hm… no to spróbujmy! Niektóre elementy pociągam więc po prostu nieśmiertelnym w swej sławie (choć odnoszę wrażenie, że ostatnio nieco zapomnianym) glossy accentem https://www.craftvena.com/produkt/gac17042-rang-media-preparaty-w-plynie-efekt-szkla-bezbarwny-ranger-59-ml-pojemnosc-pojemnik-z-precyzyjna-koncowka-glossy-accents/ i wygląda to tak:


Ale można pójść o krok dalej w eksperymentach i pokryć element – tu mam na myśli rafowego żółwia morskiego – tym preparatem , a następnie posypać przepięknym drobinkami Glamour Sparkles marki Stamperia ( które Marta sprowadziła dla mnie już chyba ze dwa lata temu, ale są wciąż dostępne u producenta, zatem jeśli spodoba się Wam ten produkt, proście Martę o sprowadzenie specjalnie dla Was – używałam kolorów : turquoise, sparkling green i gold  - link na stronę producenta: http://stamperiab2b.com/search/result?setsearchdata=1&category_id=0&search_type=exact&search=glamour+sparkles , jeśli jednak błysku wciąż Wam mało, polecam postąpić tak jak ja i posypać całość szczyptą brokatu w kolorze jasnej zieleni i złota. Pamiętajcie że zarówno Glamour Sparkles , jak i brokat, muszą być nałożone na niezastygły jeszcze glossy accent! Wskazówka – Glamour Sparkles mają nieregularne, stosunkowo twarde i ostre krawędzie. To nie jest żaden kłopot w przypadku prac typu kartka, tag czy layout, ale w albumie mogą trzeć powierzchnię papieru, którego dotkną, a co gorsze – powierzchnię zdjęć. Jak tego uniknąć? Prosto – nałożyć małą warstwę glossy accent i posypać Glamour Sparkles, po czym pokryć kolejną, znacznie grubszą warstwą wspomnianego preparatu szkliwiącego, tak aby drobinki w nim zatopić i dopiero wówczas oprószyć brokatem. Glossy accent złagodzi ostrość krawędzi ozdobnych drobinek  i zapobiegnie zadrapaniom. (nawiasem mówiąc, jak myślicie, skąd to wiem? … :) 


W razie obaw, możecie zrobić wersję minimalistyczną i zwierzątko – na przykład ślicznego konika morskiego - ozdobić wyłącznie glossy + brokat i wygląda to tak:



Czym jeszcze ozdobiłam karty albumu? Pastą strukturalną, którą miałam w swoich zasobach, ale możecie wykorzystać jakąkolwiek pastę, która będzie nawiązywała do schematu kolorystycznego, wybór w sklepie jest spory https://www.craftvena.com/?s=pasta&post_type=product, podobnie jak wybór masek https://www.craftvena.com/?s=maska&post_type=product – znajdziecie podobną do tej „kropkowanej”, z której ja korzystałam, a której nie jestem w stanie Wam polecić, bo to jakiś „no-name” – „niemarkowy” produkt nieznanego mi producenta – prawdopodobnie moja pierwsza kiedykolwiek zakupiona maska – czyli jakieś pięć lat temu, bo mniej więcej tyle już scrapuję :)

A teraz powód, dla którego latamy do Egiptu od wielu lat – rafa koralowa! Stworzyłam ją na papierze na dwa sposoby. Pierwszy: rafa, która lśni promieniami słońca przechodzącymi przez taflę wody – grafiki obecne na arkuszach Sign of the Times pokrywałam glossy accentem i obficie posypywałam brokatem – jak pudrem do embossingu – pozostawiałam do wyschnięcia i gotowe! 


Drugi sposób, który zastosowałam to przetarcie pasty Grit Paste Crypt marki Ranger – pasty sygnowanej nazwiskiem Tima Holtza https://www.craftvena.com/produkt/grii-rang-media-pasta-strukturalna-efekt-cementu-szara-z-czarnymi-drobinkami-piasku-pojemnik-zakrecany-887-ml-pojemnosc-ranger-distress-halloween-grit-paste-crypt/ . Jest genialna w naśladowaniu zwapnionej, martwej rafy koralowej! Dlaczego guru mix mediów i niebagatelnych nazw nadawanych swoim produktom nazwał ją „Crypt”? Pewnie dlatego, że jej premiera odbyła się w ubiegłorocznym sezonie halloweenowym. Niemniej, moim zdaniem, adekwatna nazwa dla niej to właśnie Coral Reef :) Co prawda, jeśli trochę mediujecie, od razu zauważycie, że produkt ma rzadszą konsystencję od innych past strukturalnych, korzystając z masek, należy postępować bardzo ostrożnie, by pasta nie podchodziła poza wycięty w masce obszar, łatwo „zapaćkać” pracę – ale też jeśli tak się zdarzy, możecie natychmiast zebrać nieudane krycie szpachelką, wytrzeć papier ręcznikiem i spróbować ponownie. (skąd to wiem..? hm… no tak:) ) Zawsze pomocne jest dociskanie maski bardzo mocno i nakładanie produktu niewielkimi ilościami. Praktyka czyni mistrza, zatem działajcie! A jeśli podoba Wam się  wzór maski i jesteście jej ciekawi – to maska z kolekcji Underwater marki Ciao Bella  (MS8-002), obecnie niedostępna już na sklepowej półce, ale skonsultujcie z Martą możliwość jej zdobycia. Martusia ma w sobie coś z ośmiornicy - jej macki sięgają naprawdę wszędzie! :) Możecie też w kreatywny sposób wykonać podobny wzór bez użycia maski – napełnijcie pastą buteleczkę z aplikatorem https://www.craftvena.com/produkt/grii-vaes-narzedzia-do-klejenia-puste-butelki-z-cienkim-aplikatorem-1-szt-40-ml-pojemnosc-vaessen-creative-08-mm-srednica-koncowki/ lub https://www.craftvena.com/produkt/grii-vaes-narzedzia-do-klejenia-puste-butelki-z-cienkim-aplikatorem-1-szt-40-ml-pojemnosc-vaessen-creative-05-mm-srednica-koncowki/ i rysujcie bezpośrednio po papierze. Możecie też posłużyć się elementami wyciętymi z kolekcji Underwater https://www.craftvena.com/?s=underwater&post_type=product i pastę nakładać na nie. Kombinujcie – to najlepszy sposób nauki i rozwoju. Podpatrywanie innych jest cenne, a jeszcze bardziej wyciąganie wniosków dla siebie, ale nic nie zastąpi własnego poszukiwania, eksperymentowania, czasami nawet skuch. Oj tak – skuch u mnie nie brakowało i nie brakuje :) :) :)


Cieszę się bardzo, że zakupiłam maskę, gdy ona się pojawiła w asortymencie Craftveny , bo dzięki temu mogłam zrobić też rozgwiazdy (poniższe zdjęcie), ale teoretycznie można je wykonać również z maski w duże gwiazdy lub jeśli macie wykrojnik gwiazdy, możecie wyciąć w papierze i taki papier z wyciętą gwiazdą potraktować jak maskę, prze którą przetrzecie pastę strukturalną – po wyschnięciu można ją, jak ja, pociągnąć woskiem. Możecie też wykorzystać tekturki - rozgwiazdy https://www.craftvena.com/produkt/element-dekoracyjny-hdf-motyw-morski-rozgwiazdy-90x90-mm-wymiar-najwiekszego-elementu-3-szt-brazowy-woodouts/



Mówiąc o zaletach ręcznie robionych albumów nie sposób nie wspomnieć o możliwości przechowywania w nich różnych drobnych pamiątek. W przypadku albumów podróżniczych to wyjątkowo fajna sprawa – dzięki kieszonkom czy kopertom nie zawieruszą się bilety wstępu, pokwitowania, ulotki, karty pokładowe, karty hotelowe, a nawet opaski All Inclusive, itp.



Najczęściej umieszczam takie rozwiązania na wewnętrznych stronach okładek – przedniej i tylnej - i tak stało się i w tym albumie. Ale ponieważ zdjęć i wspomnień było więcej, zainspirowana cyklicznymi warsztatami z travel journala, które prowadzi Marta i które dostępne są w sprzedaży w dwóch wariantach – z kitem warsztatowym lub sam dostęp bez materiałów ( link do zapisów https://www.craftvena.com/?s=travel+journal&post_type=product ), postanowiłam stworzyć też i pamiętnik z podróży, tym bardziej, że na kartach kolekcji Sign of the Times znajduje się napis JOURNAL . Zachwycona ideą, poszłam za ciosem i wycięłam nagłówek czyniąc go jednocześnie zamykaniem pierwszej bocznej klapki.



 Jest to jedyne miejsce, gdzie wykorzystałam magnesy - polecam  https://www.craftvena.com/produkt/grii-vaes-narzedzia-i-akcesoria-akcesoria-magnesy-okragle-10-mm-srednica-1-mm-grubosc-zestaw-10-sztuk/ Mają bowiem utrzymać ciężar moich zapisków. Standardowo nie korzystam jednak z magnesów w zamykaniu klapek na stronach. Mój styl albumowania to zdjęcia wklejone, wkomponowane w papier, otulone wykrojami i obsmarowane mediami :) Nic tu nie może się przesunąć i nic nie wypada, magnesy nie maja więc większego uzasadnienia. Na dodatek kojarzą mi się z jakąś techniką :) , a papier i rękodzieło to moim zdaniem coś naturalnego, prostego i …staroświeckiego :)


Zachęcam Was do udziału w warsztatach Marty i do tworzenia własnych travel journali jako uzupełnienia i wzbogacenia albumów – nie tylko podróżniczych, ale i albumów z dzieciństwa Waszych pociech czy ważnych okresów w Waszym życiu , jak planowanie ślubu i wesela w okresie narzeczeńskim czy oczekiwanie na dziecko. Sama przekonałam się, że taki travel journal to fantastyczna sprawa i mam zamiar kontynuować!

Ostatnia refleksja, którą chcę się z Wami podzielić w ramach dzisiejszego wpisu, to kwestia jak ozdabiam okładkę albumu – bo ozdabiam zawsze i zawsze „na bogato”, a nie zawsze z kwiatami.

Co więcej, akurat ten album zawiera ZERO kwiatów – i to kolejny mit – że nie da się zrobić albumu bez ani jednego kwiatka. Dowód powyżej – da się – i, mam nadzieję, że również w Waszej ocenie – nie wygląda to źle.


Natomiast jeśli nie kwiaty, to co? Wszystko, co się nawinie pod rękę! A z całą pewnością odlewy żywiczne z foremek! Teoretycznie mogą to być wyciski z masy superlekkiej (polecam wykorzystywaną przeze mnie na potęgę masę marki Stamperia w mniejszej https://www.craftvena.com/produkt/stam-media-masa-lekka-do-foremek-biala-stamperia-80-gram-24h-czas-schniecia-w-zaleznosci-od-grubosci-soft-clay-white-extra-light/ lub większej pojemności https://www.craftvena.com/produkt/stam-media-masa-lekka-do-foremek-biala-stamperia-160-gram-24h-czas-schniecia-w-zaleznosci-od-grubosci-soft-clay-white-extra-light/ . Jednak na okładkę albumu chcę coś naprawdę twardego i supertrwałego – stosuję więc żywicę. W @craftvena znajdziecie spory wybór https://www.craftvena.com/?s=%C5%BCywica&post_type=product .

Korzystałam z foremki Coral Reef marki Re-design with Prima Marketing (kod artykułu u producenta 647490 – proście Martę o sprowadzenie na Wasze indywidualne zamówienie), a gotowe odlewy malowałam gesso  https://www.craftvena.com/?s=gesso&post_type=product , a dopiero później w/w farbami i woskami. Jeżeli zamiast odlewu zdecydujecie się na wycisk, możecie śmiało pominąć gessowanie. Jednak w przypadku żywicy jest to konieczne, bowiem produkt jest mało porowaty, farba będzie słabo przylegać do powierzchni, a tym bardziej wosk, więc nadanie porowatości za pomocą gesso jest tutaj absolutnie konieczne.

Odlewy z żywicy są trochę ciężkie i nie chciałabym, aby odpadły po kilku latach, wybieram więc jako klej supermocny preparat heavy body gel marki Finnabair https://www.craftvena.com/produkt/media-gel-medium-blyszczace-bardzo-geste-przezroczyste-pojemnik-zakrecany-250-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-basics-heavy-body-gel/ i przyklejam elementy do okładki frontowej wcześniej potartej tuszem vintage photo i rusty hinge. Elementy pomalowałam częściowo przed przyklejeniem, a częściowo po. Po przyklejeniu ich i podmalowaniu ozdabiałam jeszcze żwirkiem https://www.craftvena.com/produkt/31406-0289-griii-powe-elementy-dekoracyjne-tworzywo-sztuczne-kamienie-matowe-2-4-mm-wymiar-230-ml-pojemnosc-biale-powertex-3d-balls/ , ale w sklepie są też inne marki i wielkości kuleczek https://www.craftvena.com/?s=art+stones&post_type=product . Następnie pokrywałam pastami ozdobnymi Finnabair – Mermaid Effect https://www.craftvena.com/produkt/media-pasta-kremowa-effect-paste-z-drobinkami-zielona-rowniez-odcienie-miety-pojemnik-zakrecany-100-ml-prima-marketing-art-extravagance-mermaid-effect/ oraz Golden Dragon https://www.craftvena.com/produkt/media-pasta-kremowa-effect-paste-z-drobinkami-zlota-pojemnik-zakrecany-100-ml-prima-marketing-art-extravagance-golden-dragon/ . Nie pożałowałam też brokatu na mokre jeszcze media … :)

Tło malowałam i chlapałam mgiełkami distress od Tima Holtza w kolorach Salvaged Patina https://www.craftvena.com/produkt/rang-media-mgielka-postarzajaca-distress-spray-stain-niebieska-57-ml-pojemnosc-atomizer-ranger-tim-holtz-spray-stain-salvaged-patina/ , Vintage photo

https://www.craftvena.com/produkt/tso64800-rang-media-mgielka-postarzajaca-pomaranczowa-57-ml-pojemnosc-atomizer-ranger-tim-holtz-oxide-spiced-marmalade-kopia/ oraz Rusty Hinge.


Oczywiście ozdabianie okładki, to nie tylko przód, ale bok i tył, staram się zachować ciągłość kompozycyjną, jednak wiem, że nie mogę zastosować elementów przestrzennych, bo zależy mi na tym, aby album w czasie przeglądania leżał płasko i nie chwiał się na wszystkie strony. Korzystam więc z w/w maski Ciao Bella przez którą przecieram pastę Crypt, a gdy podeschnie dokładam nieco blasku smarując tu i ówdzie pastami Mermaid Effect i Golden Dragon. Narzędzie? Paluchy :)


Zauważcie, że mediuję nie tylko płótno okładki, ale i sznur, który stanowi zapięcie albumu – starej morskiej księgi. Uwielbiam obierać jakieś koncepcje i podążać za nimi we wszystkich aspektach, tak aby projekt był stylistycznie spójny, dopracowany, przemyślany


Uff … Koniec! Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam wskazówkami i sugestiami, że nie zasnęliście w połowie tekstu lub nie porzuciliście czytania po drugim akapicie :)

Zachęcam was do tworzenia albumów, travel journali, do zakupów na www.craftvena.com

Jeśli jesteście ciekawi innych moich prac, zapraszam na mój instagramowy profil domowa_manufaktura_aneczki, gdzie pojawiają się moje publikacje z większą lub mniejszą częstotliwością, ale gdzie chętnie odpowiem na Wasze pytania i komentarze.

Pozdrawiam Was gorąco i do usłyszenia w październiku!

Ania


0 Komentarzy:

Prześlij komentarz