INSPIRACJA – WAKACYJNY ALBUM W MORSKIM KLIMACIE
Witajcie!
No i mamy koniec września, przyroda i kalendarz krzyczą, że to już jesień, a ja … cóż … udaję, że nie widzę i nie słyszę… A przecież obiecywałam Wam poprzednio jesienne wibracje, prawda? Hm.. no to okaże się teraz, że nie dotrzymałam słowa, za co przepraszam, ale ostatecznie z jesienią jeszcze zdążę, a lato należy pożegnać z pompą, jeśli było cudowne. A moje było! I wspomnienia są wciąż świeże i żywe, zwłaszcza, że album dopiero co powstał i oglądaniu nie ma końca :)
O tym, gdzie się wybraliśmy, nie muszę dużo mówić, bo już z okładki wywnioskujecie, że to rafowe klimaty, zatem : tak - Egipt! Napis tytułowy wykonany z liter uzyskanych z odlewu żywicznego w foremce, zdradza dokładną lokalizację miejsca: El Malikia. Jeśli to Wam coś mówi, wiecie, czym się zachwycać, jeśli nie – zachęcam, poszperajcie w sieci, a najlepiej sami się wybierzcie!
Rodzinny czas w miejscu takim, jak to, aż prosi się o uwiecznienie w ręcznie robionym albumie, zwłaszcza, że można rozplanować go dowolnie, zgodnie z ilością zdjęć, ich kolorystyką i klimatem. Większość naszych zdjęć to zdjęcia na tle morza i rafy koralowej, ujęcia zrobione na gorącym piasku plaży lub na tle egzotycznej roślinności strefy zwrotnikowej. Taka sceneria poniekąd wymusza stylistykę albumu, ale poddanie się jej, to jak sprzężenie zwrotne – tło dla zdjęć staje się jednocześnie czynnikiem, który intensywnie uwydatnia ich nastrój i wyjątkowość. Ogląda się taki album wspaniale, a obrazy które wyświetla nam pamięć, przesuwają się lawinowo, powracają wspomnienia i towarzyszące im emocje. Czyż nie o to chodzi w albumie z rodzinnymi zdjęciami? Zatem warto trochę się wysilić i pogłówkować, jak rafę koralową stworzyć na papierze, jak uczynić ją żywą wprowadzając na karty morskie stworzenia i jak pustynną spiekotę czy chłód morskiej bryzy zamknąć w prostej formie kilkunastu papierowych stron.
Mnie z pomocą przyszło kilka fantastycznych produktów, tradycyjnie dostępnych w sklepie @craftvena, które postaram się Wam przybliżyć. Podpowiem, co w nich wyjątkowego i uniwersalnego, jak z nich korzystać i przeprowadzę Was przez niektóre szczegóły moich pomysłów, zamierzeń i procesu twórczego. Zaczynamy!
Jeśli album, to jak najbardziej gotowa baza marki Eco Scrapbooking https://www.craftvena.com/?s=eco+scrapbooking&post_type=product i właśnie z takiej bazy korzystałam (dokładny produkt – Bazyl kraft pionowy dostępny w @craftvena na indywidualne zamówienie) Produkty tej marki są już znane na rynku i cenione za perfekcję wykonania, wysoką jakość i względy estetyczne. Dla mnie dodatkowym atutem, jest oszczędność mojego czasu, którego jako mamie trójki chłopaków, naturalnie wiecznie mi brak :)
Album producenta ma 6 kart otwartych u góry w związku z bindowaniem hidden hinge – ja zawsze zaklejam kieszonkę, ponieważ nie korzystam z opcji wkładania kart. Za to korzystam z dodatkowych arkuszy papieru kraftowego https://www.craftvena.com/produkt/papiery-kartony-gladkie-305x305-cm-wymiar-6-arkuszy-w-zestawie-kraftowy-300-g-m2-gramatura-mintay-papers/ dorabiając do każdej karty boczną klapkę szerokości niemal tej, co wartość strony – dzięki temu uzyskuję czterostronicową rozkładówkę po otwarciu lewej i prawej klapki. Powtarzam ten nudny schemat na wszystkich stronach :) ale ma to pewien plus. Albumy takie może oglądać mój kochany mąż :) moi synowie :) osoby niezaznajomione bliżej ze scrapbookingiem… Przeglądanie jest wygodne, nie nastręcza trudności typu „a jak się to otwiera?”, nie wystawia na próbę naszej (zwłaszcza naszych mężczyzn) cierpliwości w wiązaniu kokardek, sznureczków.., nie powoduje frustracji, gdy po odkryciu sposobu na otwarcie jednej strony, kolejna przynosi następną zagadkę i główkowanie zaczyna się na nowo… :) Wiecie – kto ma faceta w domu, ten wie, a kto ma czterech, to już całkowicie mnie rozumie :) Ale przyznam się Wam, że gdy ze względu na wygodę rodziny zrezygnowałam z wszelkich wiązadeł, różnych otwierano-zamykanych patentów, kombinacji w stylu „zaawansowana akrobatyka” … poczułam się cudownie! Jako początkująca scraperka ślepo naśladowałam internetowe wzorce wierząc, że scrapbooking na tym właśnie polega i tak to ma być, choćby nie wiem co! Rodzina niechętnie przeglądała albumy, bo nie wiadomo było, kiedy „królik wyskoczy z kapelusza”, a ja z boku obgryzałam paznokcie w obawie, że ktoś coś urwie i zepsuje. Bez sensu… Zachęcam Was, jednym słowem, do prostych technicznie rozwiązań, a totalnego szaleństwa w fakturze, stylistyce i mix mediach. To w tym zrobimy artyzm i to ten artyzm będzie na pierwszym planie, nie „kapelusz” i nie „królik” :)
Wiecie już,
jak wygląda szkielet mojego albumu. I od tego punktu zaczyna się zabawa! Na początek
idą tusze distress – głównie vintage photo w wersji oxide https://www.craftvena.com/produkt/rang-tusz-w-poduszce-wodny-distress-ranger-distress-oxide-75x75-mm-wymiar-1-szt-brazowy-vintage-photo/ , w niewielkim stopniu też rusty hinge https://www.craftvena.com/produkt/tdp40125-rang-media-tusz-w-poduszce-wodny-distress-ranger-mini-distress-ink-35x35-mm-wymiar-1-szt-brazowy-rusty-hinge/
. Korzystając z przyborów do tuszowania i blendowania https://www.craftvena.com/?s=blending&post_type=product
pocieram papier kraftowy po wszystkich krawędziach tuszem vintage photo oxide –
moja poduszka nie jest pierwszej świeżości, ale dzięki konieczności tuszowania
przy dość już suchawej poduszce, odkryłam świetny i szybki sposób na oksydację
– poduszkę tuszu spryskuję wodą z atomizera i delikatnie zwilżając gąbeczkę,
pocieram nią krawędzie papieru. Kolor już na starcie jest mocno utleniony i
zyskuje kredowe wykończenie, takie jakby „z nalotem”. Cudownie! Cóż lepszego
może się przytrafić w procesie twórczym albumu, który z koncepcji jest starą
księgą ukrytą w zamkniętej skrzyni na statku przemierzającym Morze Czerwone?
Miejscami brzegi pocieram również bardzo delikatnie tuszem rusty hinge, który
ma intensywny, pomarańczowordzawy odcień – aplikacja musi być dawkowana z
aptekarską czujnością.
W identyczny sposób postępuję z
przyciętym do wymiarów stron papierem zestawu Sign of the Times marki Ciao
Bella https://www.craftvena.com/?s=sign+of+the&post_type=product. To dość dawna kolekcja, ale jeszcze znajdziecie ją w sklepie.
Polecam z dwóch powodów – wykorzystacie zarówno tworząc morski album z
przewodnim motywem fal, koralowców, ryb, koników morskich, żółwi i łodzi, ale
także świetne prace tematyczne – fizyczne, chemiczne, biologiczne,
astronomiczne czy astronautyczne. Podpowiadam, bo wkrótce Dzień Nauczyciela i
bardzo możliwe, że tematyczne grafiki i wzory będą Wam przydatne przy tej
okazji!
Zwróćcie też uwagę, że wiele
stron w moim albumie to nie arkusz przycięty do wymaganego formatu, ale kolaż
resztek papierów – przedartych, wytuszowanych i podmalowanych po przedartych
brzegach i sklejonych na kraftowym tle bazy. Te skrawki pochodzą nie tylko z
w/w kolekcji, ale też z Maxi Creative Pad - Pastel Fabrics - marki P13 – tło
imitujące jutę czy też grube płótno miało za zadanie oddać strukturę papirusu,
tak przecież charakterystycznego dla sztuki staroegipskiej, ale i dzisiejszej
ikony turystyki – handlu lokalnymi pamiątkami. To tak w temacie wzoru w tym
albumie, przyznam natomiast, że kolażowanie kart tym sposobem to mój niezwykle
częsty zabieg – idealny patent na wykorzystywanie papieru scrapowego do
ostatniego skrawka. Wiemy przecież, że to hobby jest cudowne, ale niezbyt tanie
– nie możemy pozwolić sobie na to, żeby niewykorzystane pieniądze lądowały w
koszu na śmieci… To jest właśnie moje motto, mój styl pracy i doświadczenie,
którego nabrałam po obaleniu kolejnego scrapowego mitu, że na jednej karcie ma
być jeden równiutko docięty kawałek papieru ozdobnego – nie, nie musi :)
Po wytuszowaniu
przyciętych arkuszy dziurkuję ich rogi szpikulcem https://www.craftvena.com/produkt/656380-narzedzia-do-wypychania-szpikulec-metal-tworzywo-sztuczne-z-oslonka-niebieski-szary-sizzix/
i ozdabiam ćwiekami Idea-ology od Tima Holtza https://www.craftvena.com/produkt/th92703-timh-elementy-ozdobne-metalowe-cwieki-uniwersalne-4-mm-wymiar-szerokosc-lebka-99-szt-w-zestawie-multikolor-antyczne-srebro-mosiadz-miedz-tim-holtz-idea-ology-long-fasteners/ - korzystam z ćwieków w kolorze mosiądzu. (Po przeprowadzeniu ich
przez dziurki, rozchylam skrzydełka, zabezpieczam taśmą dwustronną i dopiero
wówczas naklejam na papier bazowy.) Wygląda, jakbym przeprowadziła ćwiek przez
papier kraftowy, ale to tylko złudzenie odbiorcy. Zabieg jest opcjonalny, ale
takie detale czynią często efekt „wow”. Jak to mówią, „diabeł tkwi w
szczegółach”.
W dalszej
kolejności wykorzystuję woski https://www.craftvena.com/produkt/media-wosk-metaliczny-turkusowy-tuba-20-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-wax-emerald/
, https://www.craftvena.com/produkt/963965-media-wosk-metaliczny-mosiadz-pojemnik-zakrecany-20-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-aged-brass/
oraz https://www.craftvena.com/produkt/963958-media-wosk-metaliczny-zloty-pojemnik-zakrecany-20-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-vintage-gold/,
a także metaliczne farby https://www.craftvena.com/produkt/media-farba-akrylowa-metaliczna-niebieska-pojemnik-zakrecany-50-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-metallique-stormy-ocean/
i https://www.craftvena.com/produkt/media-farby-akrylowe-metaliczne-dwutonowe-opal-magic-niebiesko-zloty-pojemnik-zakrecany-50-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-alchemy-blue-gold/
do dodatkowego ozdobienia zarówno naklejonych arkuszy, jak i widocznego
kraftowego „szkieletu” albumu. Za przybory służą mi stary pędzelek – do farb
metalicznych – i palec – do wosków. Paluchem i pędzlem smaruję zresztą nie
tylko brzegi kart, ale widoczny na zdjęciach wykrój imitujący sieć rybacką czy
narożniki w zdjęciach – oba elementy wykrajane w pozostałych po zrobieniu
klapek konstrukcyjnych fragmentach papieru kraftowego, następnie intensywnie
oksydowanych tuszem. Nie zapominam też o
moim wiernym przyjacielu – paznokciu, którym drapię krawędzie , dzięki czemu
uzyskuję efekt drobnych przerwań i pęknięć linii cięcia – znowu podkreślę –
nigdy przenigdy nie robię tego nożyczkami!
Widzicie też
oczywiście, że grafiki kolekcji Sign of the Times obfitują w morskie elementy –
takie jak statki czy morską faunę. Same w sobie są piękne, ale może by je
jeszcze trochę upiększyć? Hm… no to spróbujmy! Niektóre elementy pociągam więc
po prostu nieśmiertelnym w swej sławie (choć odnoszę wrażenie, że ostatnio
nieco zapomnianym) glossy accentem https://www.craftvena.com/produkt/gac17042-rang-media-preparaty-w-plynie-efekt-szkla-bezbarwny-ranger-59-ml-pojemnosc-pojemnik-z-precyzyjna-koncowka-glossy-accents/
i wygląda to tak:
Ale można pójść o krok dalej w eksperymentach i pokryć element – tu mam na myśli rafowego żółwia morskiego – tym preparatem , a następnie posypać przepięknym drobinkami Glamour Sparkles marki Stamperia ( które Marta sprowadziła dla mnie już chyba ze dwa lata temu, ale są wciąż dostępne u producenta, zatem jeśli spodoba się Wam ten produkt, proście Martę o sprowadzenie specjalnie dla Was – używałam kolorów : turquoise, sparkling green i gold - link na stronę producenta: http://stamperiab2b.com/search/result?setsearchdata=1&category_id=0&search_type=exact&search=glamour+sparkles , jeśli jednak błysku wciąż Wam mało, polecam postąpić tak jak ja i posypać całość szczyptą brokatu w kolorze jasnej zieleni i złota. Pamiętajcie że zarówno Glamour Sparkles , jak i brokat, muszą być nałożone na niezastygły jeszcze glossy accent! Wskazówka – Glamour Sparkles mają nieregularne, stosunkowo twarde i ostre krawędzie. To nie jest żaden kłopot w przypadku prac typu kartka, tag czy layout, ale w albumie mogą trzeć powierzchnię papieru, którego dotkną, a co gorsze – powierzchnię zdjęć. Jak tego uniknąć? Prosto – nałożyć małą warstwę glossy accent i posypać Glamour Sparkles, po czym pokryć kolejną, znacznie grubszą warstwą wspomnianego preparatu szkliwiącego, tak aby drobinki w nim zatopić i dopiero wówczas oprószyć brokatem. Glossy accent złagodzi ostrość krawędzi ozdobnych drobinek i zapobiegnie zadrapaniom. (nawiasem mówiąc, jak myślicie, skąd to wiem? … :)
W razie obaw,
możecie zrobić wersję minimalistyczną i zwierzątko – na przykład ślicznego
konika morskiego - ozdobić wyłącznie glossy + brokat i wygląda to tak:
Czym jeszcze
ozdobiłam karty albumu? Pastą strukturalną, którą miałam w swoich zasobach, ale
możecie wykorzystać jakąkolwiek pastę, która będzie nawiązywała do schematu
kolorystycznego, wybór w sklepie jest spory https://www.craftvena.com/?s=pasta&post_type=product,
podobnie jak wybór masek https://www.craftvena.com/?s=maska&post_type=product
– znajdziecie podobną do tej „kropkowanej”, z której ja korzystałam, a której
nie jestem w stanie Wam polecić, bo to jakiś „no-name” – „niemarkowy” produkt
nieznanego mi producenta – prawdopodobnie moja pierwsza kiedykolwiek zakupiona
maska – czyli jakieś pięć lat temu, bo mniej więcej tyle już scrapuję :)
A teraz powód, dla którego latamy do Egiptu od wielu lat – rafa koralowa! Stworzyłam ją na papierze na dwa sposoby. Pierwszy: rafa, która lśni promieniami słońca przechodzącymi przez taflę wody – grafiki obecne na arkuszach Sign of the Times pokrywałam glossy accentem i obficie posypywałam brokatem – jak pudrem do embossingu – pozostawiałam do wyschnięcia i gotowe!
Drugi sposób, który
zastosowałam to przetarcie pasty Grit Paste Crypt marki Ranger – pasty
sygnowanej nazwiskiem Tima Holtza https://www.craftvena.com/produkt/grii-rang-media-pasta-strukturalna-efekt-cementu-szara-z-czarnymi-drobinkami-piasku-pojemnik-zakrecany-887-ml-pojemnosc-ranger-distress-halloween-grit-paste-crypt/
. Jest genialna w naśladowaniu zwapnionej, martwej rafy koralowej! Dlaczego
guru mix mediów i niebagatelnych nazw nadawanych swoim produktom nazwał ją „Crypt”?
Pewnie dlatego, że jej premiera odbyła się w ubiegłorocznym sezonie
halloweenowym. Niemniej, moim zdaniem, adekwatna nazwa dla niej to właśnie
Coral Reef :) Co prawda, jeśli trochę mediujecie, od razu zauważycie, że
produkt ma rzadszą konsystencję od innych past strukturalnych, korzystając z
masek, należy postępować bardzo ostrożnie, by pasta nie podchodziła poza
wycięty w masce obszar, łatwo „zapaćkać” pracę – ale też jeśli tak się zdarzy,
możecie natychmiast zebrać nieudane krycie szpachelką, wytrzeć papier
ręcznikiem i spróbować ponownie. (skąd to wiem..? hm… no tak:) ) Zawsze pomocne
jest dociskanie maski bardzo mocno i nakładanie produktu niewielkimi ilościami.
Praktyka czyni mistrza, zatem działajcie! A jeśli podoba Wam się wzór maski i jesteście jej ciekawi – to maska
z kolekcji Underwater marki Ciao Bella
(MS8-002), obecnie niedostępna już na sklepowej półce, ale skonsultujcie
z Martą możliwość jej zdobycia. Martusia ma w sobie coś z ośmiornicy - jej
macki sięgają naprawdę wszędzie! :) Możecie też w kreatywny sposób wykonać
podobny wzór bez użycia maski – napełnijcie pastą buteleczkę z aplikatorem https://www.craftvena.com/produkt/grii-vaes-narzedzia-do-klejenia-puste-butelki-z-cienkim-aplikatorem-1-szt-40-ml-pojemnosc-vaessen-creative-08-mm-srednica-koncowki/
lub https://www.craftvena.com/produkt/grii-vaes-narzedzia-do-klejenia-puste-butelki-z-cienkim-aplikatorem-1-szt-40-ml-pojemnosc-vaessen-creative-05-mm-srednica-koncowki/
i rysujcie bezpośrednio po papierze. Możecie też posłużyć się elementami wyciętymi
z kolekcji Underwater https://www.craftvena.com/?s=underwater&post_type=product
i pastę nakładać na nie. Kombinujcie – to najlepszy sposób nauki i rozwoju.
Podpatrywanie innych jest cenne, a jeszcze bardziej wyciąganie wniosków dla
siebie, ale nic nie zastąpi własnego poszukiwania, eksperymentowania, czasami
nawet skuch. Oj tak – skuch u mnie nie brakowało i nie brakuje :) :) :)
Cieszę się bardzo,
że zakupiłam maskę, gdy ona się pojawiła w asortymencie Craftveny , bo dzięki
temu mogłam zrobić też rozgwiazdy (poniższe zdjęcie), ale teoretycznie można je
wykonać również z maski w duże gwiazdy lub jeśli macie wykrojnik gwiazdy,
możecie wyciąć w papierze i taki papier z wyciętą gwiazdą potraktować jak
maskę, prze którą przetrzecie pastę strukturalną – po wyschnięciu można ją, jak
ja, pociągnąć woskiem. Możecie też wykorzystać tekturki - rozgwiazdy https://www.craftvena.com/produkt/element-dekoracyjny-hdf-motyw-morski-rozgwiazdy-90x90-mm-wymiar-najwiekszego-elementu-3-szt-brazowy-woodouts/
Mówiąc o zaletach
ręcznie robionych albumów nie sposób nie wspomnieć o możliwości przechowywania
w nich różnych drobnych pamiątek. W przypadku albumów podróżniczych to
wyjątkowo fajna sprawa – dzięki kieszonkom czy kopertom nie zawieruszą się
bilety wstępu, pokwitowania, ulotki, karty pokładowe, karty hotelowe, a nawet
opaski All Inclusive, itp.
Najczęściej umieszczam takie rozwiązania na wewnętrznych stronach okładek – przedniej i tylnej - i tak stało się i w tym albumie. Ale ponieważ zdjęć i wspomnień było więcej, zainspirowana cyklicznymi warsztatami z travel journala, które prowadzi Marta i które dostępne są w sprzedaży w dwóch wariantach – z kitem warsztatowym lub sam dostęp bez materiałów ( link do zapisów https://www.craftvena.com/?s=travel+journal&post_type=product ), postanowiłam stworzyć też i pamiętnik z podróży, tym bardziej, że na kartach kolekcji Sign of the Times znajduje się napis JOURNAL . Zachwycona ideą, poszłam za ciosem i wycięłam nagłówek czyniąc go jednocześnie zamykaniem pierwszej bocznej klapki.
Zachęcam Was do
udziału w warsztatach Marty i do tworzenia własnych travel journali jako
uzupełnienia i wzbogacenia albumów – nie tylko podróżniczych, ale i albumów z
dzieciństwa Waszych pociech czy ważnych okresów w Waszym życiu , jak planowanie
ślubu i wesela w okresie narzeczeńskim czy oczekiwanie na dziecko. Sama
przekonałam się, że taki travel journal to fantastyczna sprawa i mam zamiar
kontynuować!
Ostatnia refleksja, którą chcę
się z Wami podzielić w ramach dzisiejszego wpisu, to kwestia jak ozdabiam
okładkę albumu – bo ozdabiam zawsze i zawsze „na bogato”, a nie zawsze z
kwiatami.
Co więcej, akurat
ten album zawiera ZERO kwiatów – i to kolejny mit – że nie da się zrobić albumu
bez ani jednego kwiatka. Dowód powyżej – da się – i, mam nadzieję, że również w
Waszej ocenie – nie wygląda to źle.
Natomiast jeśli nie
kwiaty, to co? Wszystko, co się nawinie pod rękę! A z całą pewnością odlewy
żywiczne z foremek! Teoretycznie mogą to być wyciski z masy superlekkiej
(polecam wykorzystywaną przeze mnie na potęgę masę marki Stamperia w mniejszej https://www.craftvena.com/produkt/stam-media-masa-lekka-do-foremek-biala-stamperia-80-gram-24h-czas-schniecia-w-zaleznosci-od-grubosci-soft-clay-white-extra-light/
lub większej pojemności https://www.craftvena.com/produkt/stam-media-masa-lekka-do-foremek-biala-stamperia-160-gram-24h-czas-schniecia-w-zaleznosci-od-grubosci-soft-clay-white-extra-light/
. Jednak na okładkę albumu chcę coś naprawdę twardego i supertrwałego – stosuję
więc żywicę. W @craftvena znajdziecie spory wybór https://www.craftvena.com/?s=%C5%BCywica&post_type=product
.
Korzystałam z foremki Coral Reef
marki Re-design with Prima Marketing (kod artykułu u producenta 647490 –
proście Martę o sprowadzenie na Wasze indywidualne zamówienie), a gotowe odlewy
malowałam gesso https://www.craftvena.com/?s=gesso&post_type=product
, a dopiero później w/w farbami i woskami. Jeżeli zamiast odlewu zdecydujecie
się na wycisk, możecie śmiało pominąć gessowanie. Jednak w przypadku żywicy
jest to konieczne, bowiem produkt jest mało porowaty, farba będzie słabo
przylegać do powierzchni, a tym bardziej wosk, więc nadanie porowatości za
pomocą gesso jest tutaj absolutnie konieczne.
Odlewy z żywicy są trochę
ciężkie i nie chciałabym, aby odpadły po kilku latach, wybieram więc jako klej
supermocny preparat heavy body gel marki Finnabair https://www.craftvena.com/produkt/media-gel-medium-blyszczace-bardzo-geste-przezroczyste-pojemnik-zakrecany-250-ml-pojemnosc-prima-marketing-finnabair-art-basics-heavy-body-gel/ i przyklejam elementy do okładki frontowej wcześniej potartej tuszem
vintage photo i rusty hinge. Elementy pomalowałam częściowo przed
przyklejeniem, a częściowo po. Po przyklejeniu ich i podmalowaniu ozdabiałam
jeszcze żwirkiem https://www.craftvena.com/produkt/31406-0289-griii-powe-elementy-dekoracyjne-tworzywo-sztuczne-kamienie-matowe-2-4-mm-wymiar-230-ml-pojemnosc-biale-powertex-3d-balls/
, ale w sklepie są też inne marki i wielkości kuleczek https://www.craftvena.com/?s=art+stones&post_type=product
. Następnie pokrywałam pastami ozdobnymi Finnabair – Mermaid Effect https://www.craftvena.com/produkt/media-pasta-kremowa-effect-paste-z-drobinkami-zielona-rowniez-odcienie-miety-pojemnik-zakrecany-100-ml-prima-marketing-art-extravagance-mermaid-effect/
oraz Golden Dragon https://www.craftvena.com/produkt/media-pasta-kremowa-effect-paste-z-drobinkami-zlota-pojemnik-zakrecany-100-ml-prima-marketing-art-extravagance-golden-dragon/
. Nie pożałowałam też brokatu na mokre jeszcze media … :)
Tło malowałam i chlapałam mgiełkami distress od Tima Holtza w kolorach Salvaged Patina https://www.craftvena.com/produkt/rang-media-mgielka-postarzajaca-distress-spray-stain-niebieska-57-ml-pojemnosc-atomizer-ranger-tim-holtz-spray-stain-salvaged-patina/ , Vintage photo
https://www.craftvena.com/produkt/tso64800-rang-media-mgielka-postarzajaca-pomaranczowa-57-ml-pojemnosc-atomizer-ranger-tim-holtz-oxide-spiced-marmalade-kopia/ oraz Rusty Hinge.
Oczywiście
ozdabianie okładki, to nie tylko przód, ale bok i tył, staram się zachować
ciągłość kompozycyjną, jednak wiem, że nie mogę zastosować elementów
przestrzennych, bo zależy mi na tym, aby album w czasie przeglądania leżał
płasko i nie chwiał się na wszystkie strony. Korzystam więc z w/w maski Ciao
Bella przez którą przecieram pastę Crypt, a gdy podeschnie dokładam nieco
blasku smarując tu i ówdzie pastami Mermaid Effect i Golden Dragon. Narzędzie?
Paluchy :)
Zauważcie, że mediuję nie tylko płótno okładki, ale i sznur, który stanowi zapięcie albumu – starej morskiej księgi. Uwielbiam obierać jakieś koncepcje i podążać za nimi we wszystkich aspektach, tak aby projekt był stylistycznie spójny, dopracowany, przemyślany
Uff … Koniec! Mam
nadzieję, że Was nie zanudziłam wskazówkami i sugestiami, że nie zasnęliście w
połowie tekstu lub nie porzuciliście czytania po drugim akapicie :)
Zachęcam was do tworzenia
albumów, travel journali, do zakupów na www.craftvena.com
Jeśli jesteście
ciekawi innych moich prac, zapraszam na mój instagramowy profil
domowa_manufaktura_aneczki, gdzie pojawiają się moje publikacje z większą lub
mniejszą częstotliwością, ale gdzie chętnie odpowiem na Wasze pytania i
komentarze.
Pozdrawiam Was gorąco i do usłyszenia w październiku!
Ania
Komentarze
Prześlij komentarz