MOJE SPOSOBY NA LAYOUT CZĘŚĆ I | INPIRACJA ANNA JUREK
Witajcie!
Rozpoczynając
współpracę z Craftveną, postawiłam sobie za cel, że będę pokazywać Wam treści
różnorodne, artystycznie bogate, wszechstronne, niesztampowe. Zastanawiałam się
więc, co chciałabym przekazać Wam jeszcze, zanim zakończy się moja projektancka
przygoda na blogu. Przejrzałam poprzednie wpisy i uświadomiłam sobie, że nigdy
jeszcze nie pokazałam tu żadnego layoutu. Mało tego! Na blogu nie było dotąd
layoutu! Czas to prędko nadrobić :) Przygotowałam ich więc kilka, a dzisiaj
będzie pierwsza partia!
Będzie więc
niby papierowo – ale jednak przemycę trochę „smarowideł”. Kocham papier na
całego! Ale sam papier, to już jednak trochę dla mnie za mało… Podpowiem,
jakich produktów mixmediowych można użyć w tej formie, ale przede wszystkim
skoncentrujemy się na tym, jak budować kompozycję, jak dobierać kolory, jak
zrobić ciekawe tło, jak uzyskać głębię i warstwowość, jak dobierać materiały,
narzędzia i dodatki, by stworzyć kompozycję zsynchronizowaną stylistycznie z
przedstawianym zdjęciem. No i przede wszystkim – jak dobrze się bawić, jak
wyrażać siebie nie kopiując innych!
Gotowi na
sporą dawkę inspiracji? Zaczynamy!
LAYOUT NR
1 - KLASYKA
Zacznę od
„grzecznego”, klasycznego wariantu – ale! Przedstawię go na granicy tej
grzeczności i klasyki.
Do
przygotowania bazy kompozycji użyłam arkusza z gwiazdkowym tłem z creative
pad kolekcji Good Night -
P13. Ponieważ wybrałam wyjątkowe zdjęcie – mojej chrzestnej córeczki
Zuzi – a jak widzicie, to prześliczny blond aniołek otulony taftą, tiulem i
białymi kwiatami. Musiało być zatem anielsko i delikatnie. I ta właśnie tafta i
tiul zainspirowały mnie do naderwania arkusza i wyeksponowania w miejscach naderwań przedziurkowanych - dziurkacze
brzegowe – „falbanek”. Żeby spotęgować efekt lekkości i nawiązać do
zwiewności sukienki, którą Zuzia ma na sobie, falbanki zrobiłam z kalki kreślarskiej.
Wykorzystałam dwa dziurkacze, m.in. koronkę,
ale mogą to być naprawdę dowolne wzory, chodzi po prostu o efekt.
Do
gwiazdkowego tła arkusza dobrałam też maskę w gwiazdki oraz maskę w chmurki z
kolekcji Wizzards and
company - Echo Park. Maskę gwiazdkową wykorzystałam robiąc embossing
dabberem
Ranger i srebrnym
pudrem do embossingu (tutaj
wybór pudrów). Zaś przez maskę chmurkową przetarłam pastę
Solar "Royal Flush" (tutaj wybór past
Solar).
Zdjęcie
okleiłam ramką z wykrojnika – świetnie sprawdziła się wąziutka taśma
dwustronnie klejąca – całość podniosłam na beermacie
( przyklejonej do zdjęcia taśmą dwustronnie
klejącą, zdjęcie drukowane jest na papierze fotograficznym i klej
mógłby odznaczać się, ponieważ papier, nawet ten fotograficzny, jest chłonnym
materiałem, z kolei od spodniej strony beermatę można śmiało przykleić do papieru
klejem).
Zanim
jednak zdjęcie przykleiłam do papieru na stałe, podmalowywałam okolicę rozwodnionymi
proszkami z zestawu Magicals
- lindy's - deutsch desserts
i Magicals
- lindy's - Outer Space. Oprócz rozmazanych plam barwnych zrobiłam
również chlapania (więcej o sposobach użycia proszków wodoaktywnych oraz o
pastach Solar i Lunar w moim poprzednim poście – kliknijcie tutaj: kurs
na artystyczny blejtram)
Kompozycję
wokół ramki ze zdjęciem tworzą kwiaty wycięte w kalce – używałam zestawu Sizzix
by Tim Holtz #665210 (kontaktujcie się z Martą – Craftvena sprowadza dla Was
także produkty zamawiane indywidualnie spoza asortymentu dostępnego na półkach
sklepowych).
Wisienką na
torcie jest podmalowany miką napis uzyskany ze sklejonych kilku warstw wykroju,
a także przepiękny motyl
- Prima - In full bloom, który świetnie koresponduje z kolorami
proszków Magicals.
Zobaczcie,
jak niestandardowy zestaw potencjalnie niepasujących do siebie materiałów
możecie wykorzystać dla stworzenia spójnej całości – nie sugerujcie się więc w
swych pracach tym, że jakiś produkt jest do jakiejś kolekcji – ja najczęściej
mieszam materiały – no i zawsze smaruję mediami po papierze.
Chcecie
więcej o smarowaniu? :) róbcie kawkę, czy co tam innego, bo teraz o smarowaniu
będzie naprawdę dużo!
LAYOUT NR 2
– ARTYSTYCZNY CHAOS
Layout nie
musi być ugrzeczniony pod względem kompozycyjnym, tak jak prezentowany powyżej.
Z powodzeniem i dobrym efektem może być „mieszanką wybuchową”, a i tak wygląda
dobrze. Zobaczcie:
Artystyczny
chaos, prawda? :) warunkiem, że taki „misz-masz” nie skończy się katastrofą ,
jest spójność kolorystyczna. Powyżej posłużyłam się dwiema barwami głównymi –
zieleń i czerwień, oraz biel głębi tła i nieco żółtawych akcentów. Czyli
dokładnie te same barwy – w takim samym odcieniu i nasyceniu, jak kolory domków
stanowiących powtarzalny motyw jednego z arkuszy kolekcji Farm
Sweet Farm P13, a intensywność zielonej pasty uzasadniona odcieniem
krzewów na zdjęciu. Arkusz tak potraktowany, stanowi fundament, na gruncie którego
– na dartych fragmentach innego arkusza z kolekcji – buduję fragmenty
kompozycyjne. Zatem : tak! Przedarcia wielorakiego typu (obecne też przecież w
pierwszym layoucie) są moim głównym patentem na ciekawy layout – tutaj
podmalowane rozwodnionym tuszem distress
oxide w kolorze rustic
wilderness. No ale także media użyte dla wzbogacenia
płaszczyzny. Spójrzcie:
Wykorzystałam
w projekcie maskę w szachownicę, czy właściwie parafrazę szachownicy, a do niej
pastę
Finnabair - True Emeralds (tutaj wybór
past kolekcji Jewel - Finnabair) i na kanwie uzyskanej struktury –
gdzie na płaskim papierze dzięki wzorzystemu tłu i przetartemu przez maskę
wzorowi, już mam głębię i teksturę, i artystyczny miszmasz, ale jednocześnie
spójny efekt – buduję kompozycję centralną złożoną z wyciętych domków.
Dlaczego? Bo taki arkusz wybrałam – bo domki wydały mi się świetnym tłem dla
kapliczki na drugim planie zdjęcia – być może uznacie to za kontrowersyjne, no
ale taki był przypływ inwencji twórczej :)
A domki
wycinałam zarówno z elementów do wycinania, jak i z drugiego egzemplarza tego
samego arkusza tła, jak również wykrojnikami
kamieniczek, które posiadam w swoich zasobach – wiecie … już blisko 6 lat zbieractwa zaowocowało
nadmiarem różnych akcesoriów, a teraz muszę starać się uzasadnić jakoś zakupy
sprzed lat :)
Co do
elementów wyciętych wykrojnikiem, ważnym elementem tego projektu są strzałki
(zarówno pozytyw, jak i negatyw) uzyskane wykrojnikiem Sizzix by Tim Holtz
#665927. Ponadto, sentencja „Smile!” wycięta jest wykrojnikiem z moich zasobów
– zrobione tutaj warstwowanie i przeplatanie się dominujących kolorów.
Są i
drzewka wycięte wykrojnikiem Sizzix by Tim Holtz #665217 z serii Colorize.
Zresztą cała seria jest znakomita! Stylistyka taka jak z kreskówki, nieco
retro, ale też zabawna, perfekcyjna w detalach, same matryce – najwyższej
jakości! A tym, co wyróżnia tę serię, jest warstwowość elementów z wykrojników.
I choć jest z tym trochę zabawy, to efekt końcowy wynagradza tę dłubaninę! W
saszetce znajduje się kilka drzewek różnego typu i wielkości, ja dobrałam drzewka
pasujące skalą do formatu zdjęcia – przede wszystkim do wzrostu moich synów, na
których ja – krasnal, od pewnego czasu muszę spoglądać mocno zadzierając głowę
:) – 16-letniego Maćka i 14-letniego Kacpra – z bólem i udręką trzymających
wielkanocne koszyczki ze święconką… Jakkolwiek zażenowani szaloną fanaberią
mamuśki, by cyknąć fotkę „przy ludziach” (!!!) :) stanęli jednak do zdjęcia,
czego nie można powiedzieć o mojej perełce w trudnym okresie ekstremalnej niechęci
do jakichkolwiek fotek – 12-letniego Filipa, którego na zdjęciu nie uświadczysz
:) Mamy nastolatków – któraś mnie rozumie? :)
Na
szczęście kiedyś Filip z wielką ochotą pozował mi do zdjęć. Na szczęście :) Bo
dzięki temu zaistniał layout nr 3!
Jeśli
myśleliście, że poprzedni artystyczny chaos był „wypadkiem” przy pracy,
przekonacie się teraz, że to nawyk trudny do wykorzenienia…
I co
powiecie? Popłynęłam?? :) No dobra, no to opowiem o szczegółach.
Arkusz
papieru – a raczej dwa, jeden naklejony na spodni, ścięte rogi, wewnętrzny
tuszowany (jeszcze przed sklejeniem) i „przeszyty” już po – przeszycia są
oczywiście udawane – mam maszynę zakupioną SPECJALNIE DO PRAC SCRAPOWYCH – jak
domyślacie, się użyta była może raz, czy dwa i to by było na tyle… Jeśli macie,
chce się Wam walczyć z igłą, nicią, itd. – polecam, bo efekty przeszyć na
papierze to petarda! No ale ponieważ mnie z wyjmowaniem maszyny z zakamarków
nie było po drodze, posłużyłam się czarnym cienkopisem
i zrobiłam nim odręcznie różne, przeplatające się ściegi.
Korzystałam
ze wspomnianych już arkuszy creative
pad kolekcji Good Night -
P13. Od razu zdradzę, że takie „krzywe” ułożenie papieru, niezbyt
równe napisy, stemplowanie „z palca”, a nie z płytki – podobnie jak przedarcia
i wszelka inna asymetria – są moim nawykowym działaniem. Symetrii nie cierpię!
Nudy nie toleruję! I mam szalenie kreatywne dziecko, które do tłuczenia kotletów
(a te, jak wiemy, czasami „chlapią”) założyło moją plażową opaskę na głowę i …
swoje pływackie okularki. Dla ochrony przed schabem i wodą pryskającymi w
niekontrolowany sposób :)
A kreatywne
dziecko musi być nazwane kreatywnym głośno i wyraźnie ! Głośniej i wyraźniej
się już chyba nie dało :) Napis ułożony jest bowiem z naprawdę dużych liter
wyciętych tablicą
do liter z papierów tego samego bloczka. Dobrałam kolorystykę
papierów do barwy koszulki syna – a po naklejeniu na arkusz, wyeksponowałam je
odręcznie zrobionym obrysem (polecam znów ten świetny czarny cienkopis).
Acha! No i
wytłumaczę się, dlaczego z uporem maniaka tkwię przy języku angielskim, co
doskonale widać w moich pracach. Po pierwsze, albo polski, albo którykolwiek
inny – ale jeden język! (wyjątek to taka sytuacja, w której zamysłem twórczym
jest jedno słowo przewodnie w kilku językach, jako pewien środek wyrazu) Zaś
większość moich stempli, to produkty zagraniczne, są więc w języku angielskim. A
nawet na polskich papierach, zdarzają się detale z widocznymi napisami w języku
angielskim (zwróćcie na to uwagę w layoucie nr 4)
Dążę więc
przede wszystkim do spójności i harmonii.
Innym
argumentem jest to, że layouty robię dla siebie i dla mojej rodziny. Mogą być
więc takie, jak subiektywnie wydaje się to w porządku, a dla mnie właśnie takie
jest. Angielski jest moim drugim językiem i mówię nim biegle. Posługuję się nim
od wczesnej młodości, pracowałam w firmach, gdzie językiem „urzędowym” był
angielski, szkoliłam po angielsku, nie czuję więc żadnego dysonansu w tej
kwestii. W domu mamy zasadę, że w weekendy rozmawiamy wyłącznie po angielsku i
ma to na celu rozwój językowy naszych chłopców. I choć jestem pierwszą
orędowniczką ochrony języka polskiego, nie trawię zapożyczeń panoszących się
już nie tylko w języku mówionym, ale i w pisanym! to jednak, nie widzę niczego
złego w posługiwaniu się angielskim, jeśli na ten grunt przechodzimy świadomie.
Jeszcze
inną kwestią jest to, że moje rękodzielnicze wytwory pokazuję na Instagramie, a
tam moimi odbiorcami są w dużej części obcokrajowcy. I w pewien sposób użycie
angielskiego jest dla mnie bardzo naturalne.
Przy okazji
zdradzam kolejny patent na interesujący layout – zdjęcie potraktowane jak
arkusz elementów do wycinania, ponieważ tak, zdjęcie nie musi być typowe,
równie świetnie ( w wielu przypadkach, nawet świetniej) prezentują się postaci
wycięte z tła zdjęcia.
Innym
patentem jest zastosowanie folderów
do embossingu – ten użyty w projekcie jest dawnym egzemplarzem marki
Vaessen Creative i obecnie nie jest już dostępny w sklepie, ale znajdziecie
wiele innych, bardzo ciekawych wzorów. Zachęcam Was do inwestowania w
narzędzia, bo one są naprawdę uniwersalne i ponadczasowe, a wachlarz ich
zastosowań jest praktycznie nieograniczony.
Papier
embossuję zawsze zwilżywszy go uprzednio (delikatnie! zbyt duża ilość wody
skutecznie może go osłabić i narazić na rozerwanie). Delikatne zwilżenie
sprzyja temu, że papier lepiej poddaje się sile nacisku – wytłoczenie jest
wówczas wyraźniejsze – jednak niezależnie od tego, „walcuję” zawsze tam i z
powrotem x2 = efekt murowany! Pamiętajcie, że dzięki folderom do embossingu,
możecie wykonać także debossing – czyli wtłaczanie – odwracając folder na
rewers.
Mój
wytłoczony wzór dodatkowo wytuszowałam tuszem
distress oxide w kolorach: fossilized
amber wild
honey oraz rusty hinge. Później dodatkowo także czarnym tuszem memento.
Tuszowanie robiłam też na arkuszach – za pomocą narzędzia
do blendowania. Tuszowałam też przez maskę –
zakupioną kilka lat temu – Ciao Bella „Scraped Off” MS086
Tusze
wykorzystałam też do odstemplowania („z ręki”) stempli zestawu Ciao Bella
PS8010 ( znów – zachęcam do inwestycji w narzędzia! Narzędzia przetrwają długie
lata i będą Wam służyć niezliczoną ilość razy! Papier jest oczywiście
niezbędny, ale powiedziałabym, że bez narzędzi, niewystarczający – no w każdym
razie, dla mnie przynajmniej, sam papier to za mało!) A mówiąc o uniwersalności
zastosowań narzędzi, mam na myśli także to, że ów zestaw stempli z motywami
budowy atomu, wzorów strukturalnych nukleotydów, wzorami fizycznymi na energię,
obliczeniami matematycznymi, motywami geometrycznymi, biologicznymi, itp. znalazł
zastosowanie w projekcie chłopięcym dalekim od naukowego klimatu – no, ale cóż
… podwójna helisa jest tu jawnym podtekstem, że istotny wpływ na kreatywność
zapisaną w DNA miał gen przekazany przez … mamusię … :)
Stemplowania
jest tu zresztą gigantyczna ilość, bo nie mam umiaru, jak mnie poniesie jakaś
wizja – są więc i wzory nukleotydów, i część sentencji „stay creative as you
are” (tłum. pozostań kreatywny, jak jesteś) oraz sentencje z różnych
stemplowych zestawów, jakie posiadam od lat.
Natomiast
mówiąc o stemplowaniu – wykonywałam część na kolorowo wymienionymi tuszami
oxide, ale znaczną większość czarnym
tuszem Memento, który jednak bardzo mnie rozczarował i którego Wam
nie polecam. Powód? Producent opisuje go jako wodoodporny (po wyschnięciu).
Niestety tusz reaguje z wodą. U mnie, pod wpływem psikania z atomizera na
proszek magical shaker, tusz całkowicie dał plamę – dosłownie i w przenośni.
Widząc, co się dzieje, natychmiast osuszyłam powierzchnię ręcznikiem papierowym
i prędko ratowałam kształt stempelkowych liter markerem, co na powierzchni
pokrytej preparatem było już niełatwe. Opis producenta sugeruje też, że jest to
produkt nadający się na powierzchnie powlekane – absolutnie nie… kompletnie nie
schnie na embossingu lub farbie – popełniłam kiedyś i taką gafę w pracy
mixmediowej. Używając nagrzewnicy, można zminimalizować skutki tych
mankamentów, jednak tak czy inaczej, lepszy okazuje się tusz
Archival, ewentualnie tusz
StazOn.
Natomiast
wracając jeszcze na chwilę do masek – zastosowałam też wzór z pasty Lunar
paste - guppy uzyskany dzięki masce
AB Studio.
Tu i ówdzie
dodałam tekstury i błysku za pomocą preparatu
Magical
shaker w kolorze Grab a Guy Gold – już niedostępnym w sklepie.
Całość
kompozycji tworzą też elementy wycięte z kolekcji Good night -
P13.
I na
koniec, skoro podejmuję temat – rzekę, inspiracji na layout, podzielę się też z
Wami pewnym spostrzeżeniem i wnioskiem. Nigdy chyba nie zrobiłam layoutu
zaczynając od pokrycia arkusza bezbarwnym
gesso , zrobiłam to przy tym projekcie i natychmiast pożałowałam…
W
środowisku zagnieździła się powszechnie stosowana opcja zagruntowania papieru.
Tyle, że … to jest, jak dla mnie, rozwiązanie godne miana „z deszczu pod
rynnę”… Gruntujemy, żeby papier nie nasiąkał wodą pochodzącą z mediów, jednak
gesso jest przecież produktem na bazie wody! Czyli chcąc uniknąć wchłaniania
wody przez papier, smarujemy ten papier produktem na bazie wody… i o dużej
zawartości wody w konsystencji… Widzicie, jaki to paradoks??? Nie ma się więc
co dziwić, że papier wywija się i roluje, jakby zaczął nagle żyć swoim życiem.
Doprowadza mnie to do szału! :) i nic nie mogę już zrobić. Próbuję odwinąć w
przeciwną stronę – po krótkim czasie wraca do pierwotnego wygięcia.
O ile,
zastosowanie gessa jako gruntu ma racjonalne wytłumaczenie i sens w przypadku
użycia mediów bardzo wodnistych, typu mgiełka, albo woda z atomizera celem
rozprowadzenia farb, miki lub past strukturalnych, lub gdy chcemy rozdzielić
warstwy mediów tak, aby zastosowane kolejne media nie reagowały z położonymi
uprzednio. Jednak chyba wolałabym lekkie, punktowe czy fragmentaryczne
odkształcenia arkusza, z którymi i tak poradziłabym sobie bez kłopotu, niż
arkusz – podwójnie wzmocniony przecież! – rolujący się i powyginany nie tylko
punktowo, ale dosłownie, gdzie by nie spojrzeć… Straszna skucha… Ale na takich
skuchach człowiek najlepiej się uczy. Jestem więc wdzięczna za to cenne
doświadczenie, dzięki któremu prawdopodobnie nigdy więcej nie popełnię podobnej
gafy :) A gafa jest gigantyczna, co za chwilę zobaczycie na kolejnych
zdjęciach.
Czyli w
jaki sposób radzę sobie z arkuszami niezagruntowanymi, które punktowo się
deformują? Po wysuszeniu smaruję klejem na caluteńkiej powierzchni tyłu i
naklejam na dopasowany wymiarem kartonowy arkusz, bądź na inny arkusz scrapowy
– wszelkie odkształcenia niemal całkowicie
się niwelują, podczas gdy rozpracowuję papier dłonią, kością, czy
ręczniczkiem kuchennym.
A na dowód
tego, że jest tak, jak mówię, przedstawiam Wam dwa zdjęcia porównawcze zrobione
dla pokazania dwóch różnych krawędzi layoutu z zagruntowaniem i layoutu bez zagruntowania.
Sami zdecydujcie, który efekt lepszy :)
LAYOUT NR 4
– MĘSKIE KLIMATY
Mój dom
jest w 80% zamieszkany przez facetów. Duża część męskiego świata mieści się w
naszym „garażu”, gdzie samochód nie wjeżdża, ale gdzie znajduje się sprzęt do
ćwiczeń, a brama elegancko służy za piłkarską bramkę. W garażu tatko pokazuje
synusiom, jak dokonać drobnych napraw, a synusie na mat-fizie wykonują w nim
projekty na fizykę. W garażu składa się też świeżo dostarczone hulajnogi, a
taki moment należy uwiecznić na zdjęciu :)
Stało się
ono kanwą kolejnego scrapa (bo i tak nazywane są layouty), zostało dla
urozmaicenia przycięte za pomocą wykrojników brzegowych (zaś skrawki posłużą
jako element dekoracyjny w kompozycji) i niezwykle przydatna okazała się kolekcja
"Garage" – Mintay Papers.
I to jest
jeden z powszechnych patentów na layout, by stworzyć go na bogatym graficznie
arkuszu. Ja takie layouty tworzę bardzo rzadko, bo one jakoś narzucają pewne
ramy, a ja wolę swobodę twórczą. Natomiast ten arkusz bardzo do mnie przemówił
i poszłam za spontaniczną decyzją, nie żałuję!
A to, że
arkusz jest „mediowy” nie znaczy, że nie można go jeszcze usmarować, prawda?
Widzicie więc użycie maski
Mintay oraz innej maski Mintay zbliżonej do takiej maski
Mintay i zastosowanie z nią Lunar paste - Grrr!,
która ma cudowną, kremową konsystencję i łatwo się rozprowadza, zaś jej
metaliczny blask koresponduje z kolorystyką i charakterem motywów graficznych
na arkuszu. Na wierzchnim arkuszu, odrobinę przyciętym do mniejszego formatu, a
następnie przedziurkowanym dla dodatkowego smaczku dziurkaczem brzegowym,
schlapanym obficie mgiełkami
Ranger w kolorach scorched
timber, scorched
timber - oxide, salvaged
patina oraz rusty hinge. Następnie przyklejonym na beermatę, a ta z
kolei naklejona na inny arkusz z kolekcji. Wyżej, w zdjęciach porównawczych layoutów
na papierach gessowanych i niegessowanych , widzicie, że każde mediowanie
wpływa na deformację papieru, ale wierzcie mi, papier niegessowany znacznie
łatwiej doprowadzić do pierwotnej równości naklejając na inny, niezmieniony
arkusz, aniżeli arkusz zagessowany, który wchłonąwszy medium przyjmuje pewną
niezmienialną już krzywiznę płaszczyzny.
Wracając do wzoru, który stworzyła maska i pasta – pasta jest kolorowa, ale koloruję dodatkowo woskami, a konkretnie złotym, brązowym, miętowym i indygo. Korzystam też z mediowych kredek distress crayons uprzednio smarując palcem po wzorze i sąsiedztwie. To powoduje, że kolor blenduje się wokół wzoru, barwiąc ładnie papier, zaś sam napis (naklejki) częściowo obcieram ręcznikiem papierowym, dzięki czemu uzyskuję ciekawy efekt kolorystyczny i teksturowy. Robię to żwawo, bo kredki schną szybko, a po wyschnięciu są całkowicie permanentne. Zastosowałam kredkę scorched timber i rusty hinge.
Na layoucie
widzicie także punktowe i miejscowe zastosowania past ozdobnych, a konkretnie Tiger's
eye stones, która jest świetna w imitowaniu zardzewiałej i
skorodowanej powierzchni, jak również niedostępnej już w sklepie pasty Jewel
Blue Opals.
Jednym z
moich sposobów na layout jest używanie naklejek literowych, co widzicie w
prawym górnym rogu pracy. Tam również fajnie widać mediowanie kredkami i
przenikanie kolorów, co uwielbiam. Używam także naklejek w ogóle – na tym
projekcie są to napisy i elementy kompozycji. A kompozycja jest „na bogato” z
mnóstwem elementów wyciętych ręcznie z arkusza w kolekcji, ale i elementów z
wykrojnika Sizzix by Tim Holtz #665927, o którym już wcześniej wspominałam, a
jest to jeden z moich ulubionych, o wszechstronnych możliwościach wykorzystania.
Wasze
wprawne oko z pewnością może też dostrzec wkomponowane w całość skrawki papieru
bazowanego embossowanego folderem i barwionego woskami (znowu podkreślę, że foldery
do embossingu świetnie sprawdzają się jako narzędzie podkreślające
fakturę, czyniące głębię na płaskim, idealne do użycia w scrapbookingu – także
w layoutach!)
LAOUT NR 5 –
MAX TUSZOWANIA I STEMPLOWANIA
Jeśli
chodzi o stemple, to kocham te mixmediowe, wzorzyste, dające wrażenie
struktury. Ale też takie z gotowymi sentencjami (i znów, są po angielsku), a kolejnym
moim patentem na layout jest używanie tuszy oxide i stempli na potęgę – jak
tutaj.
Tusze
oxide są idealne do tworzenia efektu vintage,
do blendowania, a przede wszystkim do chlapań, które wyciagają kolor, przez co
po wyschnięciu uwidaczniają się rozjaśnione plamy, plameczki – w zależności od
tego jak nałożycie wodę. Pamiętajcie jednak, że po wyschnięciu, tuszowane
powierzchnie wcale nie są permanentne i nadal będą reagować z wodą i
preparatami wodnymi.
Wykonuję
więc barwienie tuszami najpierw, a stemplowanie następnie. Na pracy widzicie
motyw uzyskany stemplem marki Stampers Anonymous CMS449 zaprojektowany przez
Tima Holtz’a, wspomniany wyżej – niedostępny już w sklepie Ciao Bella PS8010 i
również jeden z dawnych, jaki gościł na półkach sklepowych, Stamperia WTKCC210.
Zastosowałam
też tuszowanie przez maskę czarnym tuszem na paseczkach ściętych i ułożonych
jako podbicie zdjęcia, na którym mój syn Maciuś, wówczas sporo młodszy,
golfowym kijem bierze zamach na T-Rexa podczas rodzinnej wycieczki do parku
dinozaurów :)
I nie
potrzeba wiele, a efekt jest znakomity. Częścią tego efektu jest też
diagonalność w kolorystyce na płaszczyznach barwnych projektu, no i zawsze –
asymetria, którą kocham!
Co jeszcze uwielbiam, co jeszcze pozwala mi osiągać dobre rezultaty? Tego dowiecie się w II części już za dwa tygodnie! Będą inne patenty na fakturę, będą tła uzyskane farbami, akcesoria wypożyczone z łazienki, będą nowości papiernicze z Polski i z zagranicy, będą tekturki, wyciski, recykling i upcykling, i wiele innych! A ponieważ jesteśmy coraz bliżej lata, będzie i morsko, i górsko, i podróżniczo, i… Ciekawi? Zapraszam na kolejne spotkanie!
Ania
Komentarze
Prześlij komentarz