KURS NA MŁODZIEŻOWY GADŻET | ANNA JUREK
Witajcie!
Na sklepowych
półkach Craftveny dumnie prezentują się nowości mediowe, część znalazła już
swoje domy – niektóre z nich u mnie :) I w związku z tym, mam dla Was dzisiaj
kurs na niecodzienny mixmediowy projekt – młodzieżową zawieszkę na drzwi…
Jako mama
nastolatków, wiem, że mają czasami niewyjaśnioną i niepojętą potrzebę izolacji
– własnej przestrzeni i własnego towarzystwa. Stąd pomysł na zawieszkę, która
pohamuje „intruzów” przed nagłym wtargnięciem do pokoju młodzieńca – a
„intruza” uchroni od zawału serca na widok ubrań, naczyń i książek rozrzuconych
dosłownie wszędzie.
Jeśli więc
zastanawiacie się jak uczcić zbliżający się Dzień Dziecka, czego oficjalnie się
nie da, gdy dziecko ma już lat „-naście”, być może pójdziecie w moje ślady i
stworzycie podobny gadżet, czym pewnie zaskarbicie sobie nieco sympatii ze
strony młodego człowieka :) Gadżet został już zatwierdzony przez młodzież
zamieszkującą mój dom – ponieważ powstały dwie zawieszki, powstała też awantura
– bo klientów jest trzech, zabieram się więc za produkcję trzeciej i Wam
zdradzam szczegóły procesu twórczego. Ciekawi? Zaczynamy!
KROK 1 - BAZA
Do przygotowania
zawieszki niezbędna jest jej baza. Swoją stworzyłam wycinając kształt – a w
zasadzie dwa – z tektury introligatorskiej, ponieważ nie posiadałam gotowej
bazy banerka. Ale żeby zaoszczędzić Wam pracy, przygotowałam swoją bazę w
identycznych wymiarach tej dostępnej w sklepie - banerek
Artistiko 13x20 cm. Na poniższym zdjęciu zobaczycie, w jaki sposób
pocięłam tekturę, by uzyskać identyczne wymiary mojego banerka, jak wymiary
gotowej bazy, zobaczycie również, że z odciętych fragmentów można uzyskać
jeszcze podstawy do innych projektów – ja już wiem, że będą to dwa tagi oraz
zakładka do książki.
Pamiętajcie też, by
zrobić dziurki w tekturze, jeśli zdecydujecie się na własnoręcznie wyciętą z
tektury bazę zawieszki.
KROK 2 -
GRUNTOWANIE
Bazę pokrywam
obustronnie czarnym
gesso Finnabair i zostawiam na chwilę do wyschnięcia.
KROK 3 – MALOWANIE
TŁA
Kiedy warstwa gesso
podeschnie, przechodzę do malowania tła – także obustronnie – estetyka pracy,
dopieszczenie detali, dbałość także o to, czego nie widać, jest dla mnie bardzo
ważne.
Pociągam pędzlem w
swobodny sposób – swoboda oznacza naturalnie różną grubość warstw – kilkoma
kolorami past Lunar
: grrr!,
guppy
i neonową nowość - no
chill.
Już w słoiczkach
prezentują się smakowicie! A nakładanie – bajka!
Więcej o pastach Lunar
i Solar
mówię w kursie
na mixmediowy blejtram . Zobaczycie też w nim, że każdorazowo przed
rozpoczęciem projektu, wykonuję wzorniki produktów, które chcę wykorzystać. Na
ich podstawie decyduję o ostatecznej wersji kolorystycznej projektu. Podobnie
było i tym razem. A do wzornika, który rozpoczęłam poprzednim razem, dołożyłam
też próbki zakupionych ostatnio neonowych past Lunar
– dzięki temu przekonałam się o tym, że pomimo wspólnej nazwy i faktycznie
energetycznych barw, nie wszystkie mają to samo satynowe wykończenie. Nie
posiadam wszystkich nowych kolorów – to jest spory koszt i mimo pokusy,
ograniczyłam się do 4 kolorów, które wydają mi się najbardziej uniwersalne i
dadzą, mam nadzieję, szansę na zużycie, nim zawartość słoików zacznie twardnieć
i schnąć niczym guma.
A po wysuszeniu kolorowych refleksów, uznaję, że za dużo tu koloru, a za mało bazowej czerni, więc wracam do gesso i przy użyciu szpachelki dokładam nieco czerni.
Kiedy baza nabrała już pożądanych odcieni, przechodzimy do kolejnego elementu struktury – z wykorzystaniem najnowszego stempla Paint by number CMS483, tuszu do embossingu oraz pudru do embossingu groovy granite wykonuję ozdobne cyfry. Tusz, którego używam celowo, nie jest typowo biały – faktycznie daje efekt kamienia, gdzie drobinki jasne przeplatają się z tymi ciemniejszymi. Embossing wykonuję dwukrotnie, by wzmocnić efekt, ale jak zobaczycie na dalszych zdjęciach, efekt cyfr nie jest wystarczająco wyraźny (natomiast czysta biel te nie odpowiada mojej wizji), więc na którymś etapie pracy dokładam na cyfrach pociągnięcia mediową kredką distress crayons w kolorze picket fence.
Cyfry są tu użyte
bez jakiegoś specjalnego znaczenia, ale ich rozmieszczenie nie jest już
przypadkowe, ponieważ zaplanowałam w toku rozwoju wizji artystycznej, że w tym
chwilowo jeszcze pustym miejscu umieszczę element centralny.
KROK 5 – EMBOSSING I ZNÓW EMBOSSING
Nadchodzi czas na
użycie jednej z nowych masek - THS179
- wheel. Tarcza strzelecka – a w zasadzie jej połówka – jest
naprawdę spora, jej wymiary to 16,7 x 8,3 cm. Wykorzystuję maskę przecierając
przez nią warstwę wykorzystywanego już czarnego gesso. Niestety maska jest
dosyć cienka i pomimo moich chęci, warstwa gesso tworząca tarczę jest raczej
płaska, oczywiście dałoby się na siłę nałożyć wyższą warstwę, ale wówczas
żłobienia nie byłyby widoczne, a zależy mi na nich bardzo.
I teraz coś, o czym
już mówiłam wielokrotnie w moich kursach i inspiracjach – embossing doskonale
wykonuje się na pastach ozdobnych, strukturalnych, farbach i gesso – należy
jednak pamiętać o dwóch zasadach : 1) puder nakładamy na świeżo położone
medium, 2) zgrzewanie pudru wykonujemy dopiero PO całkowitym wyschnięciu
warstwy medium w sposób SWOBODNY! W innym wypadku puder zgrzewając się zacznie
oczywiście topnieć, ale woda znajdująca się w medium, doprowadzona do
temperatury wrzenia zacznie tworzyć pęcherzyki na powierzchni zgrzanego pudru –
nieładny i niedobry efekt… Czas schnięcia naturalnego jest uzależniony od
bardzo wielu czynników. Moje doświadczenia są takie, że jest to minimum
godzina.
Zasypuję więc
warstwę gesso pudrem distress glaze w kolorze scorched
timber – szaro-brązowym odcieniu czerni. Oczywiście można użyć
czarnego pudru. Zależało mi jednak na efekcie glazury, który w tej linii
produktowej jest niebywały, zaś użycie czarnego podkładu powoduje, że kolor
glazury i tak będzie czarny, ponieważ na ostateczny jest odcień wpływa także
kolor podkładu.
Po wyschnięciu
posługuję się nagrzewnicą
do embossingu i zgrzewam puder przylepiony do podkładu. Jest to
czasochłonne – samo nagrzanie tektury (spód i wierzch) do momentu przełamania
to przynajmniej 2 minuty, biorąc pod uwagę rozmiar wzoru, cały proces zajmuje
5-6 minut. A efekt jest taki, jak poniżej na banerku z prawej strony:
Uznaję, że tarcza
bez „dziesiątki” to nie tarcza i wykorzystuję ponownie stemple cyfrowe do
odbicia na mojej tarczy „10” – ale jak zobaczycie, ponieważ banery prezentują
tylko połówkę tarczy, liczby „10” też będzie połówka. Odstemplowuję bloczkiem i
pokrywam obficie warstwą wspomnianego pudru groovy
granite – powtarzam proces drugi raz, po czym dokładam trochę
mediowej kredki dla uwydatnienia wzoru.
Używam kolejnej
maski z nowej dostawy - THS180
- spots i przecieram przez nią dwa odcienie past – wpierw no
chill – przy okazji rozsmarowując ją także na powierzchni gotowej
już tarczy – pasta wchodzi w zagłębienia, zaś z powierzchni ścieram ją wilgotną
ściereczką kuchenną – tarczy nic nie będzie od tej wilgoci – jest już pokryta
zgrzanym plastikiem i odporna na takie manewry.
Po wyschnięciu (i
dokładnym wyczyszczeniu maski!) dokładam także kropek w kolorze pomarańczowym –
przez maskę przecieram pastę guppy,
a po lekkim jej zaschnięciu podmalowuję na zasadzie refleksów używając neonowej
nowości tangent.
Za chwilę wyjaśnię dlaczego…
Kończąc ten etap,
postanawiam wtopić nieco w tło „żarówiaste” kropy – biorę szpachelkę i czarne
gesso i wprowadzam na kropkach trochę czarnych przetarć, by tło zespolić i by
kropki, które mają być drugoplanowe nie zaczęły grać głównej roli – właśnie
dlatego też użyłam pasty guppy, a później gdzieniegdzie powlekłam ją pastą
tangent. Trochę czarnych tonów dostało się też embossowanym cyfrom. Wszystko to
po to, by krzykliwe elementy zeszły na drugi plan, bo pierwsze skrzypce ma grać
ozdoba zawieszki. Ale też po to, że dzięki porowato-grudkowatej strukturze
zgrzanego pudru, szpachelka pozostawia na jej strukturze pojedyncze ciemne
dotknięcia, a to pięknie tworzy fakturę tego, co jest płaskie. Coś w stylu –
diabeł tkwi w szczegółach…
Na tym etapie kończy
się to „trudne”, to przez co przeprowadziłam Waz krok po kroku. Przed nami
ozdabianie, a to możecie wykonać już zgodnie z Waszym stylem, preferowanymi
dodatkami i zrobić to po swojemu. Ciekawi jesteście, jak ja ozdobiłam moje
zawieszki? Zapraszam dalej!
KROK 7 – OZDABIANIE
Każdy, kto ma w
domu nastolatka, wie to dobrze, ale powinien pamiętać każdy, kto kiedyś był
nastolatkiem :) nastolatki lubią skrajności – albo czerń, albo „żarówiaste”
kolory; albo ostro albo neutralnie, o słodkości nie ma mowy – chyba, że to
czekolada.
Postanowiłam, że
będzie czarno, „żarówiasto” i z pazurem – czyli z czaszką i kością… a co tam!
:)
Do zrobienia
wycisków użyłam lekkiej masy plastycznej
i foremki Prima@Finnabair – Mould Skulls and Bones #968649 – już niedostępnej w
sklepie, być może wciąż dostępnej do sprowadzenia na indywidualne zamówienie. Pokryłam
suche już wyciski (czas schnięcia to kilkanaście godzin, a nawet doba) pastą
grit paste crypt, a także dla akcentów, czarnym gesso (techniką
suchego pędzla).
Zrobiłam też
wyciski liter – wykorzystałam do tego foremkę marki Vaessen Creative, którą
posiadam w zasobach od jakiejś zamierzchłej przeszłości , być może Marta jest w
stanie ją dla Was zdobyć. Jednak podejrzewam, że równie świetnie sprawdzi się
napis wycięty wielokrotnie wykrojnikiem alfabetycznym, a sklejone warstwy
utworzą przestrzenny element. Moje litery pociągnęłam neonową pastą tangent,
a po wyschnięciu podkreśliłam ich kontur czarnym gesso, co zobaczycie poniżej.
Skorzystałam także
z zestawu Tim
Holtza&Idea-ology Quill&Arrow , ponieważ strzały świetnie
komponują się z motywem tarczy strzeleckiej. Do ozdobienia ich użyłam brązowej
pasty Jewel Finnabair, która nadaje nieco zardzewiałego wydźwięku,
podsuszałam nagrzewnicą i jeszcze nakładałam past Solar, których używam w
projekcie. (tutaj wskazówka – metal nie potrzebuje gruntowania w pracy z
farbami czy pastami. Jeśli jednak kolorowanie miałoby być woskami, wskazane
jest użycie gruntu – np. bezbarwnego gesso – czegoś, co nada strukturze
porowatości, tak, aby wosk miał się do czego przyczepić)
Przykleiłam
wszystkie elementy za pomocą heavy
body gelu Finnabair, dodatkowo zrobiłam małe wyżłobienia w czaszkach,
żeby skuteczniej i pewniej zamocować w nich strzały. W otwory wstawiłam nity
WeR w odcieniach idealnie dobranych do
koloru pasty, przewlekłam po dwie nitki sznurka woskowanego i … gotowe! :)
Można wieszać na drzwiach! Pojawia się tylko zagwozdka… czy to był dobry manewr…??? Może to błąd? Może nie zobaczę więcej swoich dzieci? :) Mąż mnie wyprowadza z rozterki : „Spokojnie, głód ich sprowadzi do Ciebie …” :)
Dziękuję Wam,
Kochani, za wspólnie spędzony czas! Mam nadzieję, że kurs okazał się i łatwy, i
zabawny – nie traktujcie poważnie wszystkiego, co dzieje się wokół – szkielety,
strzał w głowę – na życie da się patrzeć tylko z przymrużeniem oka :)
Zaznaczyłam też młodzieży,
że w sytuacjach wyższej konieczności, zawieszki tracą moc i niestraszne mi
przestrzelone czaszki w towarzystwie krzykliwych frazesów :) ale poczucie
dorosłości chwilowo zaspokojone :) :) :)
Do zobaczenia wkrótce, no i tak się zastanawiam, wszyscy lubimy różnorodność, prawda? Spodziewajcie się więc następnym razem czegoś kontrastującego z czernią, neonem i szkieletami :)
Ania
Komentarze
Prześlij komentarz